U imprezie może zapomnieć. "Jakie urodziny? Jakie przyjęcie?" - dziwi się Gołota, gdy "Fakt" zadzwonił do niego z pytaniem, jak zamierza świętować. "To będzie zwykły dzień. Rano ćwiczenia z trenerem, a po południu bieganie" - tłumaczy.

19 stycznia polski bokser wyjdzie w Nowym Jorku do walki z Mike'm Mollo. Musi zwyciężyć, by w następnym pojedynku dostać szansę zdobycia pasa mistrza świata. "Co z tego, że on jest ode mnie dużo młodszy? Trenuję tak ciężko jak nigdy, a sił mam więcej niż niejeden dwudziestolatek" - śmieje się Gołota.

Reklama

Polak ćwiczy ze swoim trenerem Samem Colonną w Chicago. Co drugi dzień ma sześciorundowe sparingi. "Tak jeszcze przez tydzień. Sam strasznie mnie goni, ale nie czuję tego w kościach. Naprawdę zapomniałem o urodzinach przez ten trening. Aż strach pomyśleć, że już tyle przeżyłem. Kiedyś wydawało mi się to takie odległe" - przyznaje w rozmowie z "Faktem" Gołota.

Urodziny spędzi tylko z najbliższymi - żoną i dziećmi. Na jakieś specjalne prezenty nie liczy. Najbardziej chciałby dostać pas mistrza świata, ale na to musi jeszcze poczekać i najpierw pokonać Mollo, a potem któregoś z obecnych czempionów. "Ten pas śni mi się po nocach. Wiem, że już cztery razy przegrałem walki o mistrzostwo świata, ale teraz jestem dojrzalszy i mądrzejszy. Tak łatwo się nie poddam. Nie po to jeszcze trenuję, by po raz kolejny zawieść. Trochę poczekam na mój wymarzony prezent, ale go dostanę" - dodaje ze śmiechem Gołota.