"Byłem dumny, że będę niósł ogień olimpijski - symbol pokoju i jedności narodów. Jednak rozwój wypadków sprawił, że sztafeta z ogniem olimpijskim postrzegana jest już tylko jako poparcie polityki Chin" - tłumaczy swoją decyzję Paweł Małaszyński.

Reklama

Entuzjazm wobec udziału w sztafecie gasł w miarę rozwoju sytuacji - przekonuje aktor. "Krwawe stłumienie zamieszek w Tybecie wzbudziło mój sprzeciw. W cywilizowanym świecie walka narodu tybetańskiego o prawo do samostanowienia bezdyskusyjnie zasługuje na wsparcie i pomoc" - stwierdził w przesłanym w PAP oświadczeniu.

Aktor przyznał, że sama sztafeta nie jest już tą, o jakiej marzył. Relacje z wędrówki ognia przez Londyn, Paryż i San Francisco, w otoczeniu kordonów policji i próbujących go ugasić bojowników o wolność Tybetu, były dla Małaszyńskiego kroplą, która przelała czarę goryczy.

Paweł Małaszyński był jednym z trójki Polaków zaproszonych do udziału w sztafecie. Biec ze zniczem mieli: piosenkarka Reni Jusis, kierowca rajdowy Krzysztof Hołowczyc i aktor Paweł Małaszyński.

Reklama

Z biegu nie wycofał się tylko Hołowczyc. Powiedział dziennikowi.pl, że jeszcze nie podjął decyzji, ale zrobi to jutro i wieczorem wyda oświadczenie.