Wczoraj większość naszych kadrowiczów odleciała z Warszawy przez Szwajcarię do Niemiec, gdzie na zgrupowaniu w miejscowości Donaueschingen będą przygotowywać się do finałów mistrzostw Europy. Największe zainteresowanie wzbudzał brazylijski pomocnik Legii Roger. Piłkarz ma polskie obywatelstwo zaledwie od miesiąca i jest to jego pierwsze reprezentacyjne zgrupowanie w życiu.

Reklama

"Jak mnie tutaj przyjęli inni kadrowicze? Dobrze. Przywitałem się serdecznie z większością kolegów" - mówił o swoich pierwszych chwilach w drużynie Leo Beenhakkera Roger, rozdając w tym samym czasie autografy kibicom.

Brazylijczyk, tym razem już bez asysty tłumaczki, początkowo kręcił się po hotelowych korytarzach lekko zagubiony. "Poradzi sobie" - komentował obserwujący jego zachowanie trener bramkarzy kadry Andrzej Dawidziuk. "Jest z nim dobry kontakt, potrafi się porozumieć. Poza tym język piłki nożnej jest uniwersalny" - dodawał.

Szkoleniowiec ma rację. Wbrew pozorom Brazylijczyk rozumie prawie wszystko, co się do niego mówi po polsku, a także całkiem dobrze radzi sobie w rozmowie.

Przed wylotem nie było do końca wiadomo, z kim Roger zamieszka podczas zgrupowania w Donaueschingen. "Nie mam pojęcia! Może z Kubą Wawrzyniakiem, bo w końcu najlepiej go znam ze wszystkich?" - zastanawiał się Roger.

Z kolei właśnie Wawrzyniak czuje się odpowiedzialny za wprowadzenie do kadry kolegi z Legii. "Przez ostatnie dni spędziliśmy razem sporo czasu. Powiedziałem, że jak tylko będzie miał jakiś problem, czegoś będzie potrzebował, ma z tym do mnie przyjść" - zdradzał lewy obrońca reprezentacji.

Jako nowy reprezentant, Roger może w pokoju wylądować z kimś innym zamiast z Wawrzyniakiem. "Tak samo jak on, jestem nowy w reprezentacji. Większość kolegów już ma dobranych współlokatorów. Ja jeszcze nie" - mówił pomocnik Dyskobolii Grodzisk Radosław Majewski.