Piotr Wołosik, Przemysław Rudzki: Co trzeba zrobić, żeby pokonać Austrię?

Jacek Bąk: Jesteśmy od Austriaków lepsi, to nie ulega wątpliwości. Gram w Austrii i wiem, na co stać ich reprezentację. Jeżeli zagramy z taką samą wiarą, jak przeciwko Niemcom i poprawimy komunikację w obronie, to o wynik jestem spokojny.

Reklama

No właśnie, w meczu przeciwko Niemcom pan i koledzy z obrony popełnili błędy, przez które przegraliśmy.

Trzeba dodać, że były to dziecinne błędy, wynikające – jak wspomniałem – z braku komunikacji. W czwartek nie mogą się powtórzyć. Mam nadzieję, że poprawimy współpracę, będziemy maksymalnie skoncentrowani. Poza tym musimy coś strzelić. Nie możemy trafiać w słupek, w poprzeczkę. Mamy strzelić gola lub kilka goli! Niech Austriakom zabraknie milimetrów, niech im zabraknie szczęścia. Gdybyśmy z Niemcami zdołali coś strzelić w pierwszej połowie, byłby zupełnie inny mecz.

Reklama

Kto wygra będzie, blisko wyjścia z grupy.

Ktoś musi wygrać. Nie ma co się czarować – remis i dla nas, i dla Austriaków będzie pożegnaniem z Euro. Drugi trener mojej Austrii Wiedeń Josef Michorl oraz koledzy z drużyny Ronald Gercaliu i Joachim Standfest próbowali żartować, że wygrają z nami 2:0 lub 3:0. Zaproponowałem im zakład - najpierw o 5 tysięcy euro, a później podbiłem stawkę do 10 tysięcy. Niestety, nie wyciągnęli ręki do zakładu. Albo się bali albo nie mieli gotówki.

Austriacy mają jakieś atuty?

Reklama

Bardzo dobre stałe fragmenty gry – rzuty wolne, rożne. Na to koniecznie musimy uważać. Poza tym są bardzo dobrze przygotowani fizyczne i kondycyjnie.

Największe minusy?

Nie grają poukładanej piłki, ich gra jest szarpana. Poza tym są słabi technicznie. Jakiejkolwiek finezji nie można się po nich spodziewać, ale myślę, że w meczu o wszystko finezja jest najmniej istotna. Tak jak powiedziałem – na pewno są od nas słabsi i jeżeli zagramy swoje, pokonamy ich. Choć wiadomo - gospodarzom pomagają czasem ściany.

Tylko ściany? Pamiętamy mistrzostwa świata w Korei, gdzie sędziowie doholowali gospodarzy aż do półfinału.

Wiadomo, jak gospodarze odpadają z turnieju, to mistrzostwa tracą rozmach, mniej kibiców na trybunach i tak dalej. Ale to nie nasze zmartwienie. Mam nadzieję, że sędziowie nie będą im pomagać.

Wspomniał pan o kibicach. Austriaccy nie są wyjątkowo żywiołowi.

Ależ są i to bardzo, ale na... stoku narciarskim. Kibice piłkarscy z Austrii nie mają prawa porównywać się z naszymi. Zresztą nasi są, moim zdaniem, w pierwszej trójce na świecie.

Widział pan mecz Austriaków z Chorwacją?

Całego nie. Trener Beenhakker pokazywał nam tylko fragmenty. Wyglądało to tak, jakby Austriacy gnietli Chorwatów, ale z urywków spotkań nie można wyciągać tak daleko idących wniosków.

Przeciwko Niemcom z dobrej strony pokazał się Roger. Jego technika może się przydać w ogrywaniu fizycznych Austriaków.

Tak, tyle że Roger na pewno dostanie od nich po kościach. Ale musi być twardy, skoro chciał zostać Polakiem (śmiech). A tak poważnie, to myślę, choć ostateczna decyzja należy do trenera, że Roger zagra w pierwszej jedenastce. To dobry piłkarz.

Jutro zagra pan przeciwko dwóm kolegom z Austrii Wiedeń. Można spodziewać się niebezpieczeństwa ze strony obrońców Gercaliu i Standfesta?

Obaj mogą grać w obronie i pomocy. Gercaliu to bardzo ofensywny piłkarz. Lubi przeprowadzać rajdy lewą strona boiska, ale wtedy często zapomina o obronie. Standfest to pracuś. Dużo biega, ma niezłe dośrodkowanie, lubi włączyć się do akcji pod bramką przeciwnika.

Na ile ocenia pan nasze szanse na wyjście z grupy?

Są duże. Powtarzam, jeżeli w najbliższych dwóch meczach zagramy tak zmobilizowani, jak z Niemcami, nie powinnismy mieć kłopotów z awansem do następnej rundy.

Oglądał pan jak Holendrzy gromili mistrzów świata – Włochów?

Ależ oni zagrali! Szczególnie zaimponowali mi grą z pierwszej piłki. Pac, pac - jeden, dwa kontakty i już jest fajna, groźna akcja. Przy takiej grze niemal cały zespół jest w ruchu, a rywal ma poważny kłopot. Przyjemnie było patrzeć na grę holenderskich piłkarzy, futbol z najwyższej półki.

Po wtorkowym treningu nie chciał pan rozmawiać z dziennikarzami. Tak bardzo jest pan teraz skoncentrowany?

Bolała mnie noga. Dostałem na treningu w kość przy kolanie, w jakieś mocno unerwione miejsce. Jak najszybciej chciałem wrócić do hotelu.

W Wiedniu będą panu kibicować żona Anna i syn Jacek.

Tak, przyjadą w czwartek. Spotkamy się po meczu. Już się za nimi stęskniłem.

Kontuzjowany Maciej Żurawski oddał już panu opaskę kapitana?

Jeszcze nie. Nawet nie wiem, czy będę kapitanem, ale co to ma za znaczenie? Trzeba wygrać z Austriakami, a nie zajmować się tym, kto będzie biegać z opaską.