Jestem optymistą przed dzisiejszym meczem o wszystko. Dlaczego? Na środowej konferencji z ust Austriaków słyszałem o Polakach same dobre słowa. Kapitan Andreas Ivanschitz mówił o naszych wspaniałych spotkaniach z Portugalią, a selekcjoner Josef Hickersberger co chwila powtarzał, jakim szacunkiem darzy Polaków.
Oczywiście pojawiły się też deklaracje z podręcznika o technikach motywacyjnych - wierzymy, znamy swoją wartość, nie możemy się ich bać, itd., ale ja z każdej z tych wypowiedzi wyczytałem ogromne napięcie i presję. Austriacy nie są pewni ani wygranej z Polską, ani awansu do ćwierćfinału. A, i nie wierzcie ich mediom, bo celowo sztucznie nakręcają bojowość w narodowej drużynie.
W pierwszym spotkaniu z Chorwatami podopieczni Hickersbergera próbowali grać ofensywnie, systemem 3-5-2. Dużo biegali, walczyli, a od 35. minuty zdecydowanie dominowali na boisku. Punktów jednak nie zdobyli i teraz, stojąc pod ścianą, nie mogą sobie pozwolić na wpadkę. Wiedeńską batalię, przy ogłuszającym ryku 50 tysięcy gardeł, rozpoczną zachowawczo, w oczekiwaniu na błędy Polaków. Jak w takiej sytuacji powinien zareagować Leo Beenhakker? Czy jego piłkarze będą w stanie wykorzystać słabe punkty przeciwnika? Gdzie i kiedy będą mogli się do nich dobrać?
Przyjrzałem się bliżej ludziom, z którymi osiem lat grałem w austriackiej lidze. Przed poznaniem oficjalnej "jedenastki", rozpracowałem ich formacja po formacji.
Bramkarz
Juergen Macho tak naprawdę nie miał nic do roboty w meczu z Chorwatami. Poza rzutem karnym praktycznie nie musiał interweniować. Umiejętności na pewno ma, doświadczenie też. Radzić z presją nauczył się broniąc w Chelsea, Sunderlandzie czy AEK. Wygrał rywalizację o pozycję numer 1 z Manningerem, który miał doskonały sezon w Serie A, i którego dziś chce pozyskać Juventus. Sumując - nie szukałbym naszej przewagi w austriackiej bramce. Macho jest dobry na linii, na przedpolu i w walce o górnej piłki.
Obrona
Tutaj możemy liczyć na więcej. Jeśli Hickersberger zdecyduje się, tak jak w spotkaniu z Chorwatami, na 3-osobowy blok defensywny w składzie Pogatetz, Stanzl i Proedl, to trzeba będzie go rozbijać grą skrzydłami. Wszyscy, no może poza Proedlem, są wysocy i niezbyt dobrze się poruszają. Szybkie, prostopadłe podania od naszych pomocników mogą okazać się dla nich zabójstwem. Próbujmy też strzałów z dystansu i indywidualnych akcji w ich polu karnym. Kategorycznie zabraniam gry długimi podaniami. Skromny Smolarek w powietrzu nie wygra z tymi dryblasami nawet pół piłki.
Pomoc
To tę formację spotkała największa krytyka po pierwszym meczu. Gromy spadły przede wszystkim na grającego po lewej stronie Ronalda Gercaliu. Na tej pozycji na pewno dojdzie do zmiany. Życiową szansę dostanie ktoś z utalentowanej dwójki 22–latków Christian Fuchs, lub Umit Korkmaz. W środku pola będzie aż trzech austriackich piłkarzy. Wierzę jednak, że nasi defensywni pomocnicy Lewandowski i Dudka zdominują ich. Ale niech szykują się na wycieńczającą, 90–minutową walkę. Kości będą trzeszczały, więc lepiej sprowokować rywala niż samemu zarobić żółtą czy czerwoną kartkę. Uwaga też na precyzyjne rzuty wolne Ivanschitza.
Atak
Bezproduktywnego Linza zastąpi kolejny wielkolud w kadrze (190 cm) 24-letni Roman Kienast. Dobrze, że nasi środkowi obrońcy też nie są ułomkami, więc nie musimy drżeć przed główkowymi pojedynkami. Niech ten jeden, wysunięty napastnik nie zmyli naszej obrony, bo z drugiej linii może go wspierać błyskotliwy i pomysłowy młodzian Erwin Hoffer.
To będzie ciężki, wyrównany bój. Polacy nie zachwycili w meczu z Niemcami. Mnie osobiście nawet rozczarowali. Jeśli wciąż marzą o ćwierćfinale, to dziś muszą czymś zaskoczyć Austriaków. Może Roger. On jest niekonwencjonalny, potrafi zrobić coś z niczego. Zobaczymy.