Stawką nocnego, dziesięciorundowego pojedynku były mistrzowskie pasy WBC Baltic i WBA Intercontinental wagi półciężkiej. Po werdykcie arbitrów (97:92, 97:92, 99:91) cieszył się z ich posiadania rzeszowianin (37-1, 24 KO), który 27 czerwca skończy 30 lat.

Reklama

Jego starszy o ponad osiem lat przeciwnik (30-13-1, 12 KO) w 2003 roku stoczył pojedynek z Davidem Haye'em. Wprawdzie Mock przegrał walkę przed czasem, ale przedtem powalił Brytyjczyka na deski. Taki "numer" wykonał również w Rzeszowie.

W przedostatniej rundzie niespodziewanie trafił Polaka, gdy ten wykonywał krok w tył. "Cygan" zachwiał się i upadł. Po chwili był już na nogach z informacją, że "nic nie było". Jednak miał jeszcze dwukrotnie spore kłopoty po silnych ciosach rywala.

W dziesiątej rundzie do boju ruszył natychmiast Mock, który szansy na zwycięstwo musiał szukać w znokautowaniu Kosteckiego, ale kilka prób zakończyło się niepowodzeniem.

Poza "Cyganem" ozdobą gali miał być pojedynek debiutującego w wadze ciężkiej Artura Szpilki. I był, tyle że bardzo krótki. Już w 33. sekundzie 22-letni krakowianin w pierwszej rundzie znokautował niepokonanego do tej pory na zawodowych ringach pięściarza z Bośni i Hercegowiny z austriackim paszportem Ramiza Hadziaganovica, który siedem z ośmiu swoich walk zakończył przed czasem.

Polak był rozczarowany. "Nie mogłem się doczekać tej walki, bo boks to całe moje życie. Wyszedłem spokojnie, chciałem poboksować, a tu..." - mówił zawiedzony.

Świetnie zapowiadający się zawodnik miał blisko dwa lata sportowej przerwy. Pod koniec kwietnia wyszedł po 18 miesiącach z więzienia. W zakładzie karnym o zaostrzonym rygorze w Tarnowie odsiadywał wyrok za udział w bójce. Za kratkami przytył 34 kg i musiał zmienić kategorię na ciężką.