Nick trzy razy stanął w tym roku na drugim stopniu podium. Podczas dwóch ostatnich wizyt wyglądał jednak zupełnie inaczej. Ostatnio w Wielkiej Brytanii uśmiechał się od ucha do ucha, ale wcześniej w Kanadzie jego twarz zdradzała wielką frustrację. Różnice? Na Silverstone wygrał Lewis Hamilton, w Montrealu - kolega z zespołu, Robert Kubica. A Niemiec zawsze przywiązywał ogromną wagę do wewnętrznej rywalizacji w zespole BMW Sauber.
"Nie jestem jeszcze tam, gdzie chciałbym się znaleźć. Moim celem nie jest zmniejszenie straty do Roberta, tylko pokonanie go" - przyznaje Heidfeld. Wydawać by się mogło, że wielkim sukcesem była czasówka w Anglii, kiedy to po raz pierwszy w tym roku Heidfeld zakwalifikował się na wyższej pozycji od Kubicy, tyle że Polak w zasadzie nie podjął walki (z przyczyn technicznych nie przejechał nawet jednego okrążenia pomiarowego w finałowym etapie kwalifikacji).
Niemiec wskazuje na swój postęp odnosząc się do drugiegiej fazy dwóch ostatnich kwalifikacji - we Francji i Wielkiej Brytanii. Wtedy wszystkie bolidy mają na pokładzie bardzo mało paliwa, a kierowcy nie są uwikłani w decyzje taktyczne (w trzeciej, finałowej części czasówki samochody zawsze mają nalane paliwo na wyścig, więc jedne są lżejsze i szybsze, a inne cięższe i wolniejsze). "We Francji traciłem w drugiej kwalifikacji 0,06 s, a w Anglii tylko 0,02. To potwierdza, że pod względem prędkości jestem już bardzo blisko Kubicy" - zapewania Heidfeld.
Inaczej wyniki interpretuje Polak. Nasz kierowca przyznał w Magny Cours, że w drugiej czasówce popełnił kilka drobnych błędów, a na Silverstone zdjął nogę z gazu w ostatnim sektorze, bo był już pewien awansu do finałowej kwalifikacji i nie chciał ryzykować. Z jego słów wynika, że w obu przypadkach mógł pojechać szybciej.
Niemiec musiał zareagować, bowiem losy jego przyszłorocznych startów w BMW Sauber wiszą na włosku. Doskonały występ w Wielkiej Brytanii przedłużył jego nadzieje na pozostanie w F1. Bardzo lojalnie w tej sytuacji zachował się też zespół, który w prywatnych testach poświęcił wiele czasu na rozwiązanie problemów swojego kierowcy. Nawet w najgorszych momentach Mario Theissen deklarował pełne poparcie dla Heidfelda. "W zeszłym roku nie wywieraliśmy presji na Roberta i teraz nie mamy zamiaru naciskać Nicka" - tłumaczył szef BMW Sauber. Nawet przegrywając z naszym zawodnikiem Niemiec jest bowiem kierowcą bardzo cennym. Ostatecznie nawet z problemami w kwalifikacjach radził sobie w tym roku dobrze - wskazuje na to tabela punktowa. Heidfeld traci do Kubicy w rankingu kierowców dziesięć punktów i gdyby nie on, BMW nie zajmowałoby teraz drugiej pozycji w tabeli konstruktorów. Jeśli w najbliższy weekend pokona Polaka w równej walce, na oczach rodzimych fanów (oraz ważnych gości teamu z zarządu koncernu BMW) prawdopodobnie uratuje skórę i zostanie w F1 jeszcze co najmniej przez rok.