Pijany Barkley pytał policjantów, czy podoba im się jego towarzyszka. "Kilka razy złapał ją za biust i głupio się szczerzył. Powiedział mi, że śpieszył się, aby dziewczyna go zaspokoiła. Ponoć nigdy w życiu nikt się tak dobrze nim nie <zajmował> jak ona. Dlatego też śpieszyło mu się, żeby zaparkować w najbliższej ciemnej uliczce" - tak relacjonuje całe zajście jeden z funkcjonariuszy.
Aresztowany koszykarz utrzymywał też, że policjant powinen go pochwalić. Za co? Za to, że szukał bezpiecznego miejsca na seks, zamiast kazać swojej towarzyszce zaspokoić się w trakcie jazdy.