Gortat na parkiecie przebywał 36 minut i trafił trzy z siedmiu rzutów z gry oraz pięć z sześciu wolnych. Jego dorobek uzupełniają dwie asysty. Miał także cztery straty i popełnił jeden faul.

Reklama

Wizards już kilka razy w tym sezonie roztrwaniali wypracowaną przewagę i ostatecznie z parkietu schodzili pokonani. W starciu z Raptors po pierwszej kwarcie prowadzili różnicą 15 punktów, a później nawet 19. Na niespełna siedem minut przed końcem meczem wygrywali jednak tylko 90:87.

Tym razem na więcej rywalom nie pozwolili. Bradley Beal trafił za trzy punkty i goście znów zaczęli uciekać. 24-letni strzelec był w ich szeregach zdecydowanie najlepszy. Łącznie zdobył 38 pkt.

"On teraz gra na zupełnie innym poziomie. Obecnie jest prawdopodobnie najlepszym zawodnikiem w lidze na tej pozycji" - komplementował kolegę Gortat.

Wygrana "Czarodziejów" była cenna nie tylko dlatego, że w końcówce wreszcie zachowali koncentrację. Zwyciężyli, choć musieli sobie radzić bez swojego lidera Johna Walla, który doznał kontuzji ramienia.

"Wiedziałem, że będziemy musieli zagrać naprawdę dobrze, aby zwyciężyć bez Johna. Moi zawodnicy pokazali, że stać ich na to" - przyznał trener Wizards Scott Brooks.

Wśród pokonanych najlepszy był DeMar DeRozan - 26 pkt. Tylko 11 minut na parkiecie spędził Kyle Lowry. Rozgrywający kanadyjskiej drużyny został z niego wyrzucony za kłótnie z sędziami.

Reklama

W tabeli Konferencji Wschodniej Wizards zajmują czwarte miejsce. Kolejny mecz rozegrają we wtorek, kiedy we własnej hali zmierzą się z najsłabszą drużyną obecnego sezonu Dallas Mavericks. Teksańczycy wygrali tylko jedno z 11 spotkań.

Prowadzą Boston Celtics (8-2), którzy minionej nocy odnieśli ósme zwycięstwo z rzędu. Tym razem na wyjeździe pokonali Orlando Magic 104:88. Goście zaprezentowali zespołową grę. Sześciu ich zawodników uzyskało co najmniej 11 punktów, a najwięcej - 18 - Jaylen Brown.

Kiedy w piątek LeBron James zdobył 57 pkt, a jego Cleveland Cavaliers pokonali Wizards, wydawało się, że finaliści poprzednich rozgrywek wreszcie łapią właściwy rytm. W niedzielę ulegli jednak u siebie ekipie Atlanta Hawks 115:117. To była dopiero druga wygrana "Jastrzębi", a Cavaliers z bilansem 4-6 spadli na 12. miejsce.

Gospodarze słabo zaczęli mecz i po kilku minutach przegrywali szesnastoma punktami. Powstałej straty zniwelować nie potrafili, choć byli tego blisko. Mieli dziewięć sekund na przeprowadzenie ostatniej akcji, ale zza luku spudłował Channing Frye, a dobitka Dwyane'a Wade'a również była nieskuteczna.

"Zaczęliśmy spotkanie bez energii, bez zaangażowania. Wciąż nie rozwiązaliśmy naszych problemów i musimy dalej nad tym pracować" - powiedział James, który tym razem miał 26 pkt i 13 asyst.

Dla Hawks 28 pkt zdobył Niemiec Dennis Schroeder.

Na Zachodzie najlepsze jest Houston Rockets (8-3). Bez problemów pokonało u siebie Utah Jazz 137:110, a w ich szeregach prym wiódł James Harden. Słynny brodacz ustanowił rekord kariery uzyskując aż 56 pkt. Do tego miał 13 asyst.

"Najważniejsze, że wygraliśmy, prawda?" - odparł, kiedy zapytano go, czy miał świadomość, że był o krok od ustanowienia klubowego rekordu. W 1978 roku 57 pkt dla Rockets zdobył Calvin Murphy.

W niedzielę najlepszy mecz w karierze rozegrał także Kristaps Porzingis. 22-letni Łotysz miał 40 pkt, a jego New York Knicks we własnej hali wygrali z Indiana Pacers 108:101.