W pierwszych meczach sezonu Spurs przegrali u siebie z Charlotte Hornets 102:129 i pokonali na wyjeździe Indiana Pacers 137:134. Philadelphia przegrała z czołowymi zespołami Konferencji Wschodniej – Boston Celtics 117:126 na wyjeździe i Milwaukee Bucks 88:90 u siebie.
Polak znów w pierwszej piątce
W kolejnym meczu w hali Wells Fargo Center w Filadelfii w obecności 19 822 widzów gospodarze ponieśli frustrującą trzecią porażkę z rzędu. Ostatni raz taki początek sezonu mieli pięć lat temu.
19-letni silny skrzydłowy Sochan ponownie rozpoczął mecz w pierwszej piątce Spurs. Jej skład był identyczny jak w dwóch poprzednich spotkaniach: z Austriakiem Jakobem Poeltlem na pozycji środkowego, Keldonem Johnsonem jako skrzydłowym oraz Tre Jonesem i Devinem Vassellem na obwodzie.
Reprezentant Polski pierwsze punkty zdobył tym razem z rzutów wolnych, sfaulowany przez P.J. Tuckera, trafiając pierwszą z dwóch prób. Zszedł z parkietu po siedmiu minutach, mając w dorobku punkt, trzy zbiórki w obronie, asystę i stratę. Po pierwszej kwarcie Sixers prowadzili 25:19.
W drugiej odsłonie Sochan grał tylko… 22 sekundy. Oddał w tym czasie niecelny rzut za trzy punkty w lewego skrzydła, a po chwili sfaulował Tyrese’a Maxeya pod własnym koszem. Pod jego nieobecność koledzy toczyli z gospodarzami wyrównany pojedynek. Dzięki m.in. trzypunktowym rzutom Vassella (cztery celne z pięciu, 20 pkt do przerwy) prowadzili nawet 53:43. W ostatnich minutach podopieczni trenera Doca Riversa zmniejszyli straty, ale do szatni goście schodzili przy prowadzeniu 54:51.
40 punktów Embiida nie pomogło
Po przerwie reprezentant Polski grał jeszcze krócej. Na początku trzeciej kwarty zapisał w statystykach kolejny niecelny rzut za trzy, tym razem z prawej strony. Gdy otrzymał piłkę na czystej pozycji, zawahał się, ale jednak spróbował i nie trafił swojego piątego z rzędu rzutu za trzy w NBA. Po chwili zablokował pod własnym koszem kameruńskiego środkowego Joela Embiida. Zszedł po trzech minutach, zastąpiony przez Keitę Batesa-Diopa, przy wyniku 60:59 dla gospodarzy.
W ostatniej odsłonie Sochan już nie pokazał się na boisku. Jego koledzy, grając nadzwyczaj dojrzale jak na najmłodszy zespół w 27-letniej karierze trenera Gregga Popovicha, uzyskali w jej połowie 12-punktowe prowadzenie i już nie pozwolili odebrać sobie zwycięstwa.
Na drugą z rzędu wyjazdową wygraną w meczu rozgrywanym dzień po dniu w zespole gości najbardziej zapracowali Vassell – 22 pkt, Johnson – 21, Jones – 17, rezerwowy Josh Richardson – 14 (wszystkie w drugiej połowie, 4/5 za trzy) i Poeltl - 13 i 11 zbiórek, z czego siedem w ataku.
Ekipie gospodarzy nie pomogło imponujące double-double Embiida – 40 pkt i 13 zbiórek.
Dobre fragmenty gry w ich szeregach miał także Maxey – 25. Słabiej, mimo że był bliski triple-double, wypadł dobrze pilnowany James Harden – po 12 punktów (ale tylko 4/18 z gry) i asyst oraz dziewięć zbiórek. W pierwszych dwóch meczach słynny brodacz miał średnią 33 pkt przy 54-procentowej skuteczności.
Timberwolves kolejnym rywalem
Najkrótszy i najsłabszy występ w swojej karierze w NBA Sochan kończył po 10 minutach gry z dorobkiem jednego punktu (0/1 za dwa, 0/2 za trzy, 1/2 z wolnych) i trzech zbiórek w obronie. Miał także asystę, blok, stratę i faul. Gdy przebywał na parkiecie, drużyna przegrała ten fragment dziewięcioma punktami, co jest najniższym wskaźnikiem plus/minus w drużynie.
Spurs, mający bilans 2-1, są teraz w środku czteromeczowej serii spotkań na wyjeździe. We wtorek i czwartek zmierzą się z Minnesota Timberwolves.