"Po kwalifikacjach wiedziałam, że stać mnie na poprawienie rekordu życiowego, ale nie wiedziałam, co mi to da. Pierwszy rzut rewelacyjny, później za bardzo chciałam, bo podświadomie marzyłam o tym, żeby przerzucić Amerykankę DeAnnę Price. Niestety zabrakło, za dużo błędów technicznych, ale to już nieważne, bo mam srebrny medal. Będzie fajnie" - oceniła na gorąco.
I to właśnie pierwszy rzut na odległość 76,35 dał jej drugie miejsce. Price uzyskała 77,54.
"Najważniejsze, że forma przyszła na docelową imprezę. A teraz? Dajcie mi odpocząć po konkursie, pocieszyć się tym, że jestem wicemistrzynią świata, a potem zimą ciężko potrenować. Ufam swojej trenerce i wiem, że wszystko idzie w dobrym kierunku" - powiedziała Fiodorow w kontekście przyszłorocznych igrzysk w Tokio.
Jedną z kluczowych i najlepszych - jak sama ocenia - decyzji w jej życiu było przeniesienie się do trenerki Malwiny Wojtulewicz. Wcześniej się kolegowały, znały się z rzutni, a Fiodorow do igrzysk w Rio de Janeiro (2016) była pod skrzydłami Czesława Cybulskiego.
"I w 2016 roku chciałam kończyć karierę. Wiedziałam, że to wszystko nie idzie w dobrym kierunku, a wręcz przeciwnie. Wtedy stanęła na mojej drodze Malwina i powiedziała, żebyśmy sobie zaufały, a coś fajnego z tego może być. To była najlepsza decyzja w moim życiu, bo wróciłam też w rodzinne strony" - przyznała urodzona w Augustowie zawodniczka.
Reprezentująca AZS OŚ Poznań, ale trenująca w Białymstoku Fiodorow odzyskała wtedy wiarę w swoje możliwości i uwierzyła, że faktycznie może osiągnąć jeszcze sukces.
"Od strony psychicznej i mentalnej trenerka mnie bardzo wspiera. To jest chyba najważniejsze. Ona jest zawsze przy mnie - przy wzlotach i upadkach, kiedy jest gorzej i lepiej. Przyjdzie, pogadamy, omówimy sprawę. Tak samo jest z Wojtkiem Nowickim, on jest też moim sparingpartnerem. Zawsze się o coś zakładamy. Teraz też mamy zakład, ale nie powiem o co. Fajne jest to, że się nawzajem wspieramy. Nikt nikomu nie rzuca kłód pod nogi" - powiedziała.
By się odstresować przed finałowym konkursem... tańczyła. To dodaje jej sił, rozluźnia i sprawia, że stres się ulatnia. "Ale lubię strzelić sobie też drzemkę" - dodała.
Zdobycie medalu mistrzostw świata stawia ją na rok przed igrzyskami w Tokio w roli kandydatki do podium tej imprezy.
"Wiem, że idę w dobrym kierunku. O presji nie może być mowy. Teraz chcę odpocząć i potem spokojnie przygotować się na imprezę czterolecia. Trenerka ma już plan w głowie ułożony, a ja wiem, że on będzie dobry" - zaznaczyła.
Brązowy medal w Dausze wywalczyła Chinka Zheng Wang - 74,76. Konkurs odbył się bez obrończyni tytułu Anity Włodarczyk, która przechodzi rehabilitację po operacji kolana.