"Od dawna mówiłam, że Aśka może daleko rzucać. Ale ciągle nie był to jej dzień. Czułam, że to będzie właśnie ten dzień i ta chwila. Nastawiałam się na to, że będzie rekord życiowy. Powiedziałam, że jeśli to zrobi, to ja będę spełnionym trenerem, a ona spełnioną zawodniczką. Po cichu sobie pomyślałam, że rekord życiowy to medal" - powiedziała Wojtulewicz.

Reklama

Fiodorow w sobotę w Dausze osiągnęła największy sukces w karierze. Zdobyła pierwszy medal mistrzostw świata i poprawiła o ponad metr rekord życiowy, który teraz wynosi 76,35.

"Zażartowałam do Aśki, by w pierwszej próbie było z fajerwerkami. No i tak było. Powiedziałam jej, że od razu ma lecieć na maksa, a jak wyjdzie, tak wyjdzie. Nie wiedziałam, co siedzi w jej głowie, ale była nabuzowana. Widziałam, że jest spokojna i inna niż zawsze. Czułam, że będzie bardzo dobrze" - przyznała Wojtulewicz, która także trenowała rzut młotem.

Reklama

I faktycznie Fiodorow w pierwszej próbie zapewniła sobie srebrny medal. Mimo że później starała się jeszcze do tego wyniku dołożyć, to emocje wzięły górę.

"Zawsze człowiek się obawia, że ktoś może przerzucić, ale czułam, że ta próba da medal, ale nie wiedziałam, czy srebro czy brąz. Potem już zaczęły wkradać się błędy, emocje wzięły górę, ale to była seria jej życia" - zaznaczyła trenerka.

Przed finałem Wojtulewicz postanowiła zaryzykować i... zabronić Fiodorow rzucania młotem.

Reklama

"Po raz pierwszy zrobiłam taki eksperyment i to był ruch hazardowy. Asia tydzień przed zawodami rzucała tylko raz, oddała sześć rzutów. To naprawdę bardzo mało. Chciałam, żeby poczuła głód rzucania" - powiedziała.

Skąd taka decyzja? "Musieliśmy w końcu coś zmienić, bo wiedziałam, że Asia jest mocna, ale gdzieś brakowało tego głodu rzucania. Na ostatniej technice, która odbyła się w poniedziałek, to każdy rzut był piękny. Po sześciu powiedziałam, że idziemy, bo nie ma to dalej sensu. Było dobrze, nie należało tego zepsuć" - opowiadała.

Wojtulewicz ma pod swoimi skrzydłami jeszcze jednego zawodnika - brązowego medalistę igrzysk z Rio de Janeiro Wojciecha Nowickiego. Razem tworzą team, który się lubi i wspiera, choć każdy z nich ma całkowicie inny charakter.

"Nasza grupa to trzy różne charaktery, ale się uzupełniamy, wspieramy, jesteśmy jedną drużyną, potrafimy rozmawiać. Jesteśmy razem w każdym momencie. Na treningu to jest bajka. Wojtek przychodzi do Asi, Asia do Wojtka. To jest bardzo fajny klimat. To jest nasz rok i mam nadzieje, że Wojtek to potwierdzi w swoim konkursie" - powiedziała.

Nowicki największego konkurenta ma w... Polaku. Wraz z Pawłem Fajdkiem są w tym sezonie nie do pokonania. Pozostaje kwestia, który z nich będzie lepszy w walce o medale.

"Na pewno wielkiego szaleństwa po medalu Asi nie było, bo jestem tu jeszcze w pracy. Chciałabym cieszyć się z dwóch medali. U Wojtka srebro też biorę w ciemno. Każdy medal jest dobrym rezultatem, aczkolwiek wierzę w to, że jest w stanie zdobyć złoto. Jest na to przygotowany, teraz tylko żeby się wszystko zgrało. A moja rola już się praktycznie skończyła. W tej chwili już nic nie mogę zrobić. To jest ich głowa i ich radzenie sobie z emocjami" - zaznaczyła.

Konkurs rzutu młotem mężczyzn podczas lekkoatletycznych MŚ zaplanowany jest na środę. Dzień wcześniej odbędą się eliminacje.

Fiodorow jest na razie jedyną Polką, która wywalczyła medal w Dausze. Impreza zakończy się 6 października.