- Świątek i Anisimovą dzieli przepaść
- O Anisimovej było głośniej niż o Świątek
- Anisimova była na "zakręcie"
- 2025 rok przełomowy w karierze Anisimovej
- Świątek faworytką w meczu z Anisimovą
Świątek i Anisimovą dzieli przepaść
Obie finalistki tenisowego Wimbledonu, Iga Świątek i Amanda Anisimova, urodziły się w 2001 roku, ale pod względem sukcesów dzieli je przepaść. Polka ma w dorobku pięć tytułów wielkoszlemowych. Amerykanka była obiecującą nastolatką, ale popadła w niebyt. Rok temu w Londynie nie przeszła kwalifikacji.
Do tej pory ich drogi przecięły się tylko raz - 2 października 2016 roku. Wówczas Świątek pokonała Anisimovą w finale juniorskiego Pucharu Federacji, a następnie w parze z Mają Chwalińską przypieczętowała w deblu wygraną Polek 2:1.Iga była świetną juniorką. Pamiętam, że wielu trenerów mówiło, że kiedyś będzie wielką gwiazdą. Oczywiście mieli rację - powiedziała w czwartek Anisimova.
O Anisimovej było głośniej niż o Świątek
Cztery lata później Świątek zadziwiła tenisowy świat wygrywając przełożony na jesień French Open. Wielkoszlemowe tytuły w Paryżu zdobyła też w latach 2022-24. Do tego dochodzi mistrzostwo US Open 2022. Polka, która w 2023 roku była też najlepsza w WTA Finals, 125 tygodni spędziła jako liderka rankingu.
Co ciekawe, początkowo to o Anisimovej było głośniej. Już w 2019 roku dotarła do półfinału French Open. Została pierwszą tenisistką urodzoną w 21. wieku, która znalazła się co najmniej w ćwierćfinale Wielkiego Szlema. Na tym etapie pokonała w Paryżu nie byle kogo, bo broniącą tytułu Simonę Halep. Rumunka rundę wcześniej gładko odprawiła Świątek, wygrywając 6:1, 6:0.
W drugiej rundzie natomiast Anisimova uporała się wtedy z... Aryną Sabalenką. To właśnie Białorusinka, obecna liderka listy WTA, była w czwartek jej półfinałową rywalką w Londynie.
Anisimova była na "zakręcie"
Po paryskim turnieju nic jednak nie układało się po myśli Anisimovej. Najpierw zmagała się z kontuzją pleców, a znacznie większy cios przyszedł w sierpniu, gdy przez zawał serca zmarł jej ojciec, który był też trenerem.
Do wielkoszlemowego ćwierćfinału Anisimova ponownie dotarła dopiero po trzech latach, gdy na tym etapie odpadła z Wimbledonu 2022. Nie był to jednak początek jej powrotu. 10 miesięcy później, po serii słabych występów, ogłosiła, że zawiesza karierę z powodu wypalenia i nękających ją problemów mentalnych.
2025 rok przełomowy w karierze Anisimovej
Anisimova wróciła na początku 2024 roku. Początkowo mogła korzystać z „zamrożonego rankingu”, ale w Wimbledonie musiała przebijać się przez kwalifikacje i w nich poległa. Potem odpadła w pierwszej rundzie US Open.
Przełom nastąpił pół roku temu, gdy w Dausze wygrała pierwszy w karierze turniej rangi WTA 1000. Anisimova w finale pokonała Łotyszkę Jeleną Ostapenko, która wcześniej wyeliminowała Świątek. We French Open odpadła w 1/8 finału po porażce z Sabalenką. Trawiastą część sezonu zaczęła od finału w londyńskim Queen's Clubie.
Świątek faworytką w meczu z Anisimovą
Świątek u progu Wimbledonu nie była wymieniana w ścisłym gronie faworytek. Od French Open 2024 nie wygrała bowiem żadnego turnieju. Z meczu na mecz przyciągała jednak coraz większą uwagę i przypominała, jak dominującą potrafi być tenisistką. Nikt nie odbiera szans Anisimovej, bo ostatnio gra świetnie, ale trudno znaleźć kogoś, kto nazwałby ją faworytką.
Gra ze Świątek to unikalne doświadczenie. Dawałabym większe szanse Amandzie, gdyby już z nią grała, nawet gdyby to były porażki. Intensywność, sposób poruszania się i uderzenia z forhendu są u Świątek wyjątkowe. Do tego dochodzą bekhendy z chirurgiczną precyzją. Początek meczu będzie dla Amandy sporym wyzwaniem - powiedziała na antenie „Tennis Channel” trzykrotna mistrzyni wielkoszlemowa, Amerykanka Lindsey Davenport.
Anisimova awansuje na siódme miejsce w rankingu WTA
Anisimova może zostać trzecią Amerykanką, która wygra w tym roku trzeci turniej wielkoszlemowy. W Australian Open najlepsza była Madison Keys, a we French Open - Coco Gauff.
W poniedziałkowym notowaniu rankingu Anisimova już na pewno awansuje na najwyższą w karierze siódmą pozycję. Jeśli wygra finał, będzie piąta. Świątek zwycięstwo pozwoli przesunąć się na trzecie miejsce. Gdy przegra, pozostanie czwarta.
Świątek nauczyła się grać na trawie
Z racji wielu sukcesów na kortach ziemnych, Świątek bywa nazywana „królową mączki”. W Paryżu została co prawda zdetronizowana, ale za to w sobotę stanie przed szansą podbicia nowego terytorium. Jest jedyną aktywną zawodniczką, która dotarła do wielkoszlemowych finałów na wszystkich trzech nawierzchniach i najmłodszą od Belgijki Justine Henin w 2003 roku, która tego dokonała. Na pewno tutaj sama siebie zaskoczyłam. Cieszę się tym, że zaczęłam się czuć komfortowo na trawie - przyznała Świątek.
Przyczyn jej najlepszego w karierze występu w Wimbledonie jest wiele. W poprzednich latach Polka była w pewnym sensie zakładniczką swoich sukcesów na mączce. Wiosną wygrywała tak wiele na kortach ziemnych, że później brakowało być może energii, a na pewno czasu, aby przygotować się do krótkiej części sezonu na trawie. Teraz miała go więcej.
Swoje niewątpliwie dołożył też trener Wim Fissette, z którym pracuje od jesieni ubiegłego roku. Belgijski szkoleniowiec do dobrych wyników w Londynie doprowadził niejedną zawodniczkę, a po tytuł pod jego wodzą sięgnęła przy Church Road w 2018 roku Niemka polskiego pochodzenia Angelique Kerber.
Najważniejsze jednak wydają się po prostu doświadczenie i pewność siebie. Wimbledon rzadko bowiem wygrywają młode tenisistki. Osiem poprzednich edycji wygrało osiem różnych zawodniczek, a średnia ich wieku, licząc rocznikowo, to nieco ponad 27 lat.
Świątek nigdy nie przegrała w finale Wielkiego Szlema
Pewność siebie natomiast udało się zbudować Świątek w Bad Homburg, gdzie dwa dni przed startem Wimbledonu dotarła do finału, a także już w samym Londynie, w świetnym stylu odprawiając kolejne rywalki. W półfinale Szwajcarkę Belindę Bencic pokonała 6:2, 6:0.
Na trawie naprawdę trzeba ufać swoim uderzeniom. Nie można się wstrzymywać. Każde uderzenie, które da rywalce więcej czasu na reakcję prawdopodobnie będzie tym, przez które przegrało się wymianę - tłumaczyła Świątek tuż przed startem Wimbledonu.
Świątek nigdy nie przegrała wielkoszlemowego finału. Pięć zwycięstw w pięciu występach stawia ją pod tym względem tylko za Monicą Seles, ale może dogonić ją w sobotę. Amerykanka, urodzona na terytorium dzisiejszej Serbii, wygrała sześć pierwszych decydujących spotkań w turniejach tej rangi.