Bukowiecki kwalifikacyjną odległość (20,90) uzyskał już w pierwszej kolejce - 21,16.

"Cieszę się, że się udało to zrobić. Nie pamiętam takich eliminacji w moim wykonaniu na imprezie seniorskiej. Bardzo fajnie, chociaż nerwówka była. Często jest tak, że wielu faworytów odpada. Za dwa dni to nowy konkurs i nowy dzień" - zapowiedział.

Reklama

22-letni Bukowiecki koło ocenił jako szybkie, ale sam nie wie, czy to dla niego dobrze. Ma zamiar się na tym nie skupiać, a po prostu walczyć o jak najlepszą lokatę. Prawdą jest, że na ostatniej prostej, czyli na zgrupowaniu w Belek, znowu uszkodził sobie palce u ręki.

Reklama

"Nie będę zwalał po raz kolejny na coś, bo to nie ma sensu. Obóz w Belek był w porządku, wszystko było dobrze, do pewnego momentu, ale na razie nie ma o czym mówić, skoro mogę pchnąć ponad 21 metrów z takiego słabego podejścia technicznie. Wiem, że jeśli zrobię to wszystko dobrze, obszernie i luźno, przyspieszę trochę i trafię kulę, to będzie ogień" - ocenił.

Trenujący ze swoim ojcem Ireneuszem zawodnik wie, że jest przygotowany na wyniki powyżej 22 metrów.

"Ale jak będzie w konkursie? Nie wiem. Na pewno nie robi na mnie wrażenia, że Tomas Walsh uzyskał dziś 21,92. Jeśli pchnie za dwa dni to samo, to myślę, że to będą okolice medalu. Zresztą z Tomem cały czas rozmawiamy, nawet jak jesteśmy na dwóch różnych półkulach globu. Po prostu jesteśmy dobrymi kumplami. Na co dzień sobie kibicujemy, ale nie oszukujmy się - jesteśmy na stadionie rywalami i każdy chce wygrać, pchnąć jak najdalej" - powiedział.

Nieczęsto się zdarza, że między kwalifikacjami a finałem jest jeden dzień przerwy. Zazwyczaj te dwa konkursy odbywały się jednego dnia.

Reklama

"Patrząc na to, jak pchałem w sezonie, to chyba dobre dla mnie rozwiązanie. Wystarczy przypomnieć mityng w Karpaczu, gdzie uzyskałem 21,99, a dwa dni później na Memoriale Skolimowskiej 22,25 i życiówka" - przypomniał.

W finale nie ma zamiaru kalkulować. Wręcz przeciwnie - chce zacząć od mocnego wejścia.

"To są mistrzostwa świata, tutaj nie ma pchnięć na zaliczenie. Od pierwszego trzeba pchać mocno, bo poziom jest bardzo wysoki. Nawet jakbym na zaliczenie miał 20,90 to może mi to nie dać ósemki, więc po co mi taka próba?" - skomentował.

Z eliminacji jest bardzo zadowolony. "Ten konkurs wiele mi pokazał. Miałem 2,5 tygodnia przerwy od startów, a w sezonie miałem konkurs co 3-4 dni i trochę mi tego brakowało, a ten konkurs dał mi +powera i aż mi się chce w tym finale zrobić swoje" - przyznał.

Impreza w Dausze zakończy się w niedzielę. Polacy zdobyli na razie cztery medale.