"Analiza zostanie przeprowadzona" - obiecał dyrektor sportowy PZLA Krzysztof Kęcki. Jego zdaniem głównym powodem ich słabszej dyspozycji jest sprawa mentalna.
"Trudno cokolwiek teraz prognozować, ale na takiej imprezie dochodzi oprócz formy fizycznej także kwestia podejścia do samych zawodów. Bezpośredniego przygotowania mentalnego. Jesteśmy już po spotkaniu z profesorem Janem Blecharzem, żeby wprowadzić procedurę powtarzalności przed daną imprezą. Na ile to jest skuteczne? To tak jak z treningiem - dziś wyjdzie, jutro nie" - powiedział PAP.
Podobnego zdania jest dwukrotny mistrz olimpijskich w pchnięciu kulą, dziś wiceprezes PZLA Tomasz Majewski.
"Trzeba spojrzeć z boku, a nie wszyscy to potrafią. To, że czuję się świetnie nie oznacza, że mogę to sprzedać, pokazać. To są wszystko bardzo różne przypadki. Porażki brały się z różnych rzeczy, ale mam nadzieję, że wspólny mianownik będzie taki, że to będzie jakaś lekcja dla nich" - zaznaczył.
Kęcki zwrócił uwagę na to, że jeśli w głowie zawodnika, na którymkolwiek etapie już na imprezie docelowej pojawi się choć cień wątpliwości, zaczyna się problem.
"Najważniejsze jest 48 godzin przed startem. I właśnie to będziemy analizować w poszczególnych przypadkach. Zastanowimy się wspólnie z zawodnikiem, jak i jego sztabem, czy właśnie w tym okresie nie został wprowadzony w stan niepewności. Zadamy pytania co danego zawodnika zaniepokoiło, skąd wzięły się wątpliwości, czy wpływ na to miały warunki atmosferyczne, może narzucona presja, czy samo myślenie zawodnika" - dodał.
Bardzo podobnie do tej sprawy podchodzi czterokrotny mistrz olimpijski w chodzie Robert Korzeniowski.
"Każdy element ma znaczenie. Jeżeli była ta życiowa forma, to ona nie ucieka w ciągu dwóch, trzech dni. Może popełniono jakieś błędy w ciągu ostatniego tygodnia przed startem? Bardzo możliwe, że to psychika albo chociażby jeden trening za dużo" - powiedział PAP.
Zwrócił też uwagę na słowa trenerki Wojciecha Nowickiego Malwiny Wojtulewicz. Nowicki przyjechał do Dauhy w życiowej dyspozycji i miał podjąć walkę o złoto w rzucie młotem z Pawłem Fajdkiem. Tak się jednak nie stało. Lekkoatleta z Białegostoku stanął na najniższym stopniu podium.
"Malwina przyznała, że u Wojtka pojawiły się jakieś wątpliwości. Jemu forma nie spadła, ale zaczął się zastanawiać, czy na pewno zmiany techniczne, nad którymi ćwiczyli cały sezon, są odpowiednie" - dodał Korzeniowski.
Przyznał też, że dla niego wielokrotnie największą trudnością było powiedzeniu samemu sobie na co go stać.
"To działo się na tydzień, na 10 dni przed zawodami. Musiałem zawsze sam dojść do przekonania, że najlepiej się przygotowałem, jak to tylko było możliwe i że wszystko wykonałem. Jeżeli zawodnik nie odrobi tej lekcji albo ma jakąś przeszkodę na samym końcu, z którą nie daje sobie rady, zaczynają się problemy" - uważa.
Jego zdaniem może chodzić tu o banalne sprawy jak zimny lub ciepły pokój, niesmaczne jedzenie, spóźnienie autobusu.
"To są elementy, które nie są wprost powodem do mocniejszej pracy z psychologiem, ale dają do myślenia z jakiego fragmentu składa się forma. Najważniejsze są ostatnie chwile przed startem" - zaznaczył.
Korzeniowski uważa, że najważniejszą drogę, jaką zawodnik ma do pokonania, jest ta z hotelu do np. wejścia pierwszy raz do koła (jeśli mowa o młociarzach, dyskobolach itp.).
"Hicham El Guerrouj zawsze powtarzał, że w tych ostatnich godzinach ważne jest absolutnie wszystko - jak wygląda Twój ostatni posiłek, jak wsiadasz do autobusu, na kogo patrzysz, z kim rozmawiasz, kogo dotykasz. Co zrobisz na rozgrzewce - tu chodzi dosłownie o każdy gest, jak wygląda przejście przez call room, czy coś zawodnika zdenerwuje. To bardzo, bardzo długa droga pomiędzy kołem do rzutu, do którego się wchodzi a punktem startu z hotelu. Czasami w ciągu kilku godzin, można zgubić coś, co wydawało się nienaruszalne" - podkreślił jeden z najlepszych w historii polskich lekkoatletów.
Właśnie dlatego też Kęcki będzie namawiać zawodników do skorzystania z pracy z psychologiem.
"Nie będzie jednak tak, że kogoś do tego zmusimy. Przedstawimy ofertę i kto będzie chciał, to z tego skorzysta. Trzeba mieć świadomość, że jest to dodatkowy trening. To są struktury, schematy, powtarzalność. Ale człowiek jest tylko człowiekiem i czasem nawet jak odrobimy lekcję, to przychodzi taki poziom stresu, że i tak pękamy. Tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć" - powiedział.
Mistrzostwa świata w Dausze zakończyły się w niedzielę, a Polska wywalczyła w nich sześć medali. Jedyny złoty zdobył w rzucie młotem Paweł Fajdek.