Sam Boniek jednak mówi, że media źle zacytowały jego słowa. "Jestem częstym gościem w Niemczech i świetnie znam młodych ludzi, którzy tam mieszkają. Powiedziałem tylko, że rówieśnicy z Polski biją ich na głowę pod każdym względem. I podtrzymuję to" - powiedział.
Jednak były trener kadry nie uważa, że takie dzialania to wojna psychologiczna, a zwykła głupota. "Niemcy są ostatnią nacją, która ma prawo kogoś pouczać. Im się ciągle wydaje, że Polak to ktoś, kto chodzi i kradnie. A budowanie globalnych doktryn jest dzisiaj niedopuszczalne. Ja złodziejem nie jestem i nie życzę sobie takiego traktowania. We mnie siedzi lew i Niemcy właśnie go obudzili!" - skomentował obecną sytuację.
Boniek w rozmowie ze "Sportem" nie zamierzał przepowiadać wyniku niedzielnego spotkania Polska - Niemcy. Z zespołu naszych przeciwników wysoko ocenia Michaela Ballacka i zwraca uwagę, że nasi zachodni sąsiedzi mają trzech świetnych napastników, z czego dwaj to Polacy. "Nie zmienia to jednak faktu, że tak słabej drużyny Niemcy nie mieli od trzydziestu lat" - dodaje. W kadrze Beenhakkera brakuje Bońkowi dwóch, trzech piłkarzy, ale nie wymienia ich nazwisk.
Zapytany o to, czy jest coś, co go niepokoi przed europejskim debiutem, Zbigniew Boniek odpowiada: "Boję się, że ewentualny sukces potraktowany zostanie bardziej w kategoriach politycznych niż sportowych. I to w sytuacji, w której polska piłka jest bałaganem tak wielkim, jak nigdy wcześniej. Nikt już nad tym nie panuje".