Tacy zawodnicy jak Boruc, Krzynówek, Lewandowski, Bąk, Dudka, Żewłakow, Smolarek, Błaszczykowski, Żurawski jeśli są zdrowi to po prostu muszą grać. Jak zatem Don Leo rozwiąże problem lewego obrońcy? - zastanawia się DZIENNIK.
Ma cztery możliwości. Wystawić na tej pozycji Pawła Golańskiego, Michała Żewłakowa, Jakuba Wawrzyniaka lub... Jacka Krzynówka.
Żadne z rozwiązań nie jest idealne. Wawrzyniak nie ma doświadczenia w meczach o stawkę, gdzie jest inne tempo gry, presja. Jedyny poważny mecz jaki zagrał to finał Pucharu Polski z Wisłą w Bełchatowie (meczu z Serbią o pietruszkę nie liczymy). Na Niemców, z którymi przyszłoby mu walczyć (Schweinstaigera, Odonkora, czy Lahma) to może być za mało.
Michał Żewłakow w tym sezonie w Olympiakosie Pireus grał na trzech pozycjach. Na lewej obronie, w środku, a nawet z prawej, jak choćby w spotkaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów przeciwko Chelsea. Na mundialach w Korei w Niemczech pełnił rolę lewego obrońcy. Wówczas jednak był zdecydowanie młodszy. Teraz ma 32 lata i sam deklaruje, ze najlepiej czuje się na środku.
Tam właśnie widziałby go Beenhakker, który kilka dni temu zapowiadał, że Żewłakow będzie szefem jego defensywy, dyrygującym całą drużyną, podpowiadającym jak się przesunąć, kogo zaasekurować. "Wrzucenie" go na lewą obronę skazuje na duet w środku Bąk - Jop. A ten wcale nie zaprezentował się najlepiej w ostatnim meczu z Danią. Podsumowując: Żewłakowa zwyczajnie byłoby szkoda na lewą stronę.
Paweł Golański gra w Steaule Bukareszt (i to bardzo dobrze) na prawej stronie obrony. Wszyscy pamiętamy jak wspaniale zagrał właśniej na tej pozycji w elinacyjnym meczu z Portugalią zupełnie wyłączając słynnego Simao Sabrosę. I wydaje się, że właśnie o grę w tym miejscu boiska powinien rywalizować z Marcinem Wasilewskim. Lewą nogą nie potrafi tak dobrze dośrodkowywać jak prawą. Nie jest przyzwyczajony do lewej strony. Zawsze przekłada sobie piłkę na prawą nogę. Kiedy rywal rozpozna jego słabość, Golański może być bezradny.
Można by zaryzykować rozwiązanie z lewonożnym Jackiem Krzynówkiem (grał w obronie w sparingach w Wolfsburgu), ale po pierwsze nie ma na tej pozycji należytej wprawy, a po drugie kto wówczas będzie strzelał i kreował akcje ofensywne? Jeden z naszych najgroźniejszych zawodników byłby zbyt daleko od bramki.
Nieco mniejszy orzech do rozgryzienia Beenhakker ma z wysuniętym napastnikiem. Holenderska myśl futbolowa jest taka, aby kwartet ofensywnych graczy (skrzydłowi plus dwóch napastników) kręcił się jak na karuzeli i nie było przypisania do konkretnych pozycji. Ostatnie miesiące jednak pokazały, że najbardziej skuteczny, zdecydowanie najszybszy i najlepiej grający na linii spalonego jest Ebi Smolarek. Z nim jest naprawdę łatwo rozegrać prostopadłą piłkę. Właśnie on powinien grać na szpicy. Niezywkle istotne, że w meczu z Niemcami Ebi rywalizowałby ze swoim byłym kolegą z drużyny - Metzelderem, którego słabości zna na wylot. Niemiec byłby pod sporą presją. Nie dość, że nie widło mu się ostatnio w Realu Madryt, to zdaje sobie sprawę jak Ebi jest sprytny. Zwyczajnie powinien się Smolarka obawiać.
Co prawda Leo znów próbował ustawić z przodu Macieja Żurawskiego, ale wydaje się, że musi wrócić do starej koncepcji. Z Żurawskiego najwięcej jest bowiem pożytku, kiedy gra trochę z tyłu za napastnikiem. Ma przecież dobrą wizję gry, pomoże Dudce i Lewandowskiemu, odpowiedzialnym w pomocy głównie za destrukcję. Jego zmienikiem powinien być Roger, czujący się dobrze podczas gry w tłoku. Inna pozycja niż ofensywnego pomocnika jest w przypadku Rogera praktycznie wykluczona. Na bokach nie powinien występować, bo jest za wolny i za słaby w odbiorze piłki.
Do meczu z Niemcami jeszcze trzy dni. Zostało sześć treningów. Biorąc pod uwagę jak rzadko Beenhakker miał do dyspozycji swoich zawodników podczas eliminacji, to całkiem sporo. Pozostaje wierzyć, że i tym razem Holender nie pomyli się wyborami.