Zdaniem trenera można być zadowolonym tylko z pierwszych 30 minut gry, ponieważ to właśnie wtedy Polacy mieli pełną kontrolę nad przebiegiem meczu. "Trzymaliśmy ich w środku pola i realizowaliśmy założenia" - powiedział szkoleniowiec.
>>>Zobacz relację z meczu Polska-Słowenia minuta po minucie
Beenhakker podkreślił, że m.in z powodu kontuzji Bartosza Bosackiego nie mógł w pełni wykonać ułożonego w przerwie planu gry. "Pomysł był taki, żeby wzmocnić przód, by to właśnie w ataku było więcej gry. Wymieniliśmy Rafała Murawskiego, bo był już bardzo zmęczony, ale po trzech minutach zespół stracił Bosackiego, a ja jedna zmianę" - tłumaczył trener.
Selekcjoner zaznaczył, że styl gry Słowenii go nie zaskoczył. "Robili to co powinni, a my widzieliśmy ich ostatnie mecze i wiedzieliśmy na co ich stać. Mają wielu zawodników, którzy grają w zagranicznych ligach i można się po nich spodziewać dobrej gry" - dodał Beenhakker.
Pytany przez dziennikarzy, czy wystawienie tylko jednego napastnika, w sytuacji, gdy Słoweńcy grali dwoma, nie było zbyt asekuracyjne, selekcjoner odpowiedział, że pierwotny plan meczu zakładał grę z Pawłem Brożkiem w roli wysuniętego zawodnika.
"Kontuzja Pawła spowodowała, że mieliśmy wybór tylko między Piszczkiem, o którym wiem, że może grać dobrze na tej pozycji i Robertem Lewandowskim, który robi postępy, ale mógłby nie wytrzymać presji tego spotkania. Niestety tak właśnie musiało to wyglądać" - przyznał Beenhakker.