Minęły blisko trzy miesiące, dziś w Warszawie odbędzie się pierwszy zjazd PZPN pod wodzą Grzegorza Lato. Pozycja Beenhakkera wydaje się być niezachwiana. Na jej osłabienie nie wpłynęły nawet obraźliwe wypowiedzi Beenhakkera pod adresem Antoniego Piechniczka, ani otwarte lekceważenie z jego strony innych wpływowych trenerów zasiadających w Wydziale Szkolenia. Nowy prezes Grzegorz Lato najchętniej przegoniłby Don Leo natychmiast, bo go zwyczajnie, po ludzku, szczerze nie znosi. Nie zrobił jednak tego i w najbliższym czasie swojego marzenia raczej nie zrealizuje. Tak jak dotychczas będzie się nieszczerze uśmiechał i poklepywał Beenhakkera po plecach - pisze DZIENNIK.

Reklama

>>>Beenhakker: W Polsce czuję się coraz gorzej

Dlaczego? Bo tak wykpiwany przez wszystkich za brak ogłady i zdolności do dyplomacji Lato, uczy się błyskawicznie. Owszem, Lato nie przywiązuje większej wagi do reform w polskim futbolu i tak naprawdę nie ma ani żadnego pomysłu ani ochoty na zasadnicze zmiany. Zdaje sobie jednak sprawę jak istotny jest wizerunek i public relations. Wie, że wyrzucając Beenhakkera wzbudziłby gniew ludu. Według wszelkich sondaży Leo mimo klapy podczas Euro w Austrii wciąż cieszy się ogromnym zaufaniem. Prezes zrozumiał, że warto wsłuchiwać się w sondaże i tańczyć tak jak ludzie zagrają.

Przaśny PZPN ma się jawić profesjonalnie i przyjaźnie. Dlatego Lato próbuje zatrudnić w roli rzecznika jakąś znaną, atrakcyjną dziennikarkę, która mogłaby złagodzić tradycyjną niechęć kibiców do kierowanej przez niego instytucji (na razie bez skutku). Podczas lekcji marketingu politycznego, jakie podbierał u samego Piotra Tymochowicza, nauczył się, że nie należy wykonywać nerwowych ruchów, warto się uśmiechać i schudnąć. Z czasów kiedy był politykiem SLD, wyniósł przekonanie, że czasem nie robiąc nic, można ugrać znacznie więcej niż angażując się w jakieś kontrowersyjne przedsięwzięcia. Lato już wie, że kompromis bywa korzystniejszy i niespodziewanie próbuje się dogadać nawet z niechętnym wcześniej PZPN-owi rządem. Minister Drzewiecki przyznał ostatnio, że doskonale mu się współpracuje z nowym prezesem PZPN. Lato zasłużył sobie na te pochwały odsuwając na boczny tor tego, na którego plecach zdobył władzę – Michała Listkiewicza. Osobą odpowiadającą z ramienia związku za organizację Euro 2012 będzie nie poprzedni prezes, lecz Adam Olkowicz.

Reklama

>>>Beenhakker nie wychowa nam swojego następcy

Podobnie jak w świecie polityki w polskiej piłce zamiast prawdziwych reform po wyborach mamy zatem ruchy pozorne i głównie zabiegi PR-owskie. Doskonale czuje się też w tej dyscyplinie Leo Beenhakker. Wyczuł on nastroje społeczne i wpisał się w rolę światłego trenera, któremu betonowi działacze rzucają kłody pod nogi. Jest to skuteczne do tego stopnia, że nawet kiedy przez chwilę nikt z PZPN nie atakuje Beenhakkera, to on sam wywołuje burzę, używając na potrzeby mediów histerycznych argumentów o nożu wbijanym w plecy. To doskonałe. Beenhakker czuje się wyłącznie trenerem Polaków, wybrańcem i pieszczochem zwykłych ludzi, a nie pracownikiem PZPN. To do kibiców się odwołuje, nimi się zasłania. I tak naprawdę oni zapewniają mu bezpieczną pracę.

O dobre relacje z narodem trzeba dbać, dlatego Don Leo w pełnym blasku pojawił się w Zakopanem na skokach narciarskich. Używając młodzieżowego slangu, wybrał najlepsze miejsce aby się lansować. Lato też nie gapa i co nie co o autopromocji wie, dlatego również paradował pod Giewontem. Wszyscy byli szczęśliwi. Protestował tylko niedźwiedź z Krupówek, któremu Lato z Beenhakkerem odbierali chleb.