Jak podała szkocka prasa, chuligani zaatakowali w niedzielę. Jeszcze zanim Boruc wrócił do domu po finale Pucharu Ligi pomiędzy Celtikiem a Rangers (2:0), wybili szybę w jego łazience. Kilka godzin później, gdy polski bramkarz oglądał już w domu telewizję z przyjaciółmi, stłuczono kolejną szybę.

Reklama

"Ktoś wrzucił z zewnątrz wielką cegłę. A w zasadzie to nie była cegła, tylko coś większego, coś, co napastnicy wzięli z ogrodu. Jeśli napastnicy trafiliby tym któregoś z domowników, to zabiliby na miejscu. Ci ludzie nie liczyli się z konsekwencjami" - relacjonuje bliski przyjaciel Boruca i jego doradca finansowy David McDonald. "Nie powiedziałbym, że Artur był przerażony, ale jest wystarczająco zaaferowany i na pewno nie chciałby, aby coś takiego przytrafiło mu się po raz kolejny. Daje sobie radę z obrażaniem na ulicy, na stadionie, ale tym razem to było coś innego. Chuligani posunęli się o krok dalej".

Szkoci doszukują się różnych podtekstów: albo że to zwykły akt wandalizmu kibiców Glasgow, zdenerwowanych prowokacjami Boruca, albo - co gorsza - atak protestantów na katolika w perspektywie meczu Polski z Irlandią Północną.

"Policja w Glasgow nie chce jeszcze zajmować stanowiska w tej sprawie" - powiedział nam Jim Spence, dziennikarz szkockiego BBC zajmujący się tematem Boruca. "Jestem ciekaw, czy polska federacja będzie w stanie w Belfaście zagwarantować bezpieczeństwo waszemu bramkarzowi. Rozmawiałem wczoraj z Łukaszem Załuską w tej sprawie, który również będzie w Belfaście na meczu polskiej kadry. Jest poważnie zaniepokojony tym wszystkim".

To nie pierwszy raz, kiedy Boruc ma problemy z chuliganami i/lub protestantami. Na ulicach Glasgow często jest prowokowany przez kibiców Rangers. Dochodzi wtedy przeważnie do wymiany zdań na temat tego, kto ma jaką matkę. Nic więcej. Żadnych poważniejszych interakcji. Kilka razy prowokatorami nie byli zwykli chuligani. Niemal dwa lata temu Polak otrzymał tajemniczy list od jednej z organizacji terrorystycznych. I był to jeden z nielicznych przypadków, kiedy Boruc autentycznie się przestraszył. Przekazał list ochronie Celticu, a klub postarał się, aby zrobiono fachową ekspertyzę.

Jednak jeszcze nigdy wrogowie polskiego bramkarza nie posunęli się tak daleko. "Generalnie między Celtikiem a Rangersami nie ma już tak mocnych podziałów jak na przykład w latach dziewięćdziesiątych, więc nie wiem, dlaczego Boruc ma aż takie problemy z chuliganami" - mówi nam były piłkarz Rangers Dariusz Adamczuk. "Na pewno wpływ mają prowokacje Artura, może przeżegnał się o jeden raz za dużo… Co Artur zrobi w sprawie niedzielnego ataku? Nie zdziwię się, jeśli wykona kolejny skandalizujący gest. To byłby cały on".

Zdaniem Lucasa, to nie jest tak, że Boruc w ogóle nie przejął się tym, co stało się w niedzielę i beztrosko wrócił do grania na Playstation. "Polak bardzo to przeżywa. Skoro weszli do jego ogródka, obrzucali mu dom cegłami, to następnym razem mogą po prostu do tego domu wejść jak gdyby nigdy nic" - uważa Lucas. "W takich przypadkach człowiek może nie traci pewności siebie, ale na pewno traci czas na niepotrzebne analizy, na przejmowanie się, szukanie winnych, myślenie co by było gdyby. Dla zwykłego sportowca może to być zabójcze. Ale Boruc to nie jest zwykły sportowiec. Inną sprawą jest kwestia jego bezpieczeństwa. W Irlandii Północnej, gdzie większość mieszkańców to protestanci, nie przebadają za Borucem żegnającym się na każdym meczu i głośno wyrażającym swoje uznanie wobec Papieża. Polak na pewno nie będzie czuł się tam bezpiecznie. A jeśli bramkarz martwi się o swoje bezpieczeństwo, to nawet jak broni strzał za strzałem, to myśli, co będzie po meczu, jak wróci do domu".

Na szczęście Boruc ma to do siebie (albo przeważnie tak było), że im bardziej się go prowokuje, im pod większą presją jest, tym gra lepiej. "Te wydarzenia z niedzieli nie powinny mieć negatywnego wpływu na Artura" - mówi nam Andrzej Dawidziuk, trener bramkarzy w reprezentacji Polski. Adamczuk dodaje, że Boruc w takich przypadkach robi swoim wrogom na przekór. Im bardziej go denerwują, tym bardziej on denerwuje ich. Tak więc o formę Boruca nie mamy się chyba co martwić. Ale co z jego bezpieczeństwem?