O Tomaszu Hajcie znowu jest głośno. Odchodząc z Górnika, podpisał pan klauzulę, że w tym sezonie nie wystąpi w innym klubie przeciwko drużynie z Zabrza. A teraz zapowiada pan, że zagra w sobotnim meczu ŁKS, nie zapłaci umówionej grzywny 100 tysięcy złotych i będzie się sądzić z byłym pracodawcą.

Reklama

Tomasz Hajto: Zagram i zrobię wszystko, aby na koniec meczu było przykro trenerowi Henrykowi Kasperczakowi. Nie mam nic przeciwko mojemu byłemu klubowi ani tym bardziej kibicom. Górnika na zawsze będę miał w sercu, ale Kasperczak to najbardziej fałszywy człowiek, jakiego w życiu spotkałem. Co innego mówi za plecami, co innego w oczy. W ogóle się z ludźmi nie liczy, traktuje ich jak śmieci.

Co pan mówi?! Przecież oficjalnie odszedł pan z klubu na własne życzenie. W Zabrzu poszli panu także na rękę, wypłacając pieniądze z kontraktu do końca sezonu...

Nie Górnik się zgodził na moje odejście, tylko Kasperczak ze mnie zrezygnował. Powiedział, że jak odejdę to klub wypłaci mi jeszcze pieniądze. Dał mi do zrozumienia, że w innym przypadku będę inaczej potraktowany. Kopnąłby mnie w tyłek tak jak kilku innych, przesuwając do drużyny Młodej Ekstraklasy. Owszem, podpisałem klauzulę, że nie zagram przeciwko Górnikowi, ale nie miałem wtedy innego wyjścia. Musiałem to zrobić, aby nadal grać w piłkę. Skonsultowałem się jednak ze związkami zawodowymi piłkarzy, a także z niemieckim związkiem piłki nożnej. Moja sprawa dla wszystkich jest jednoznaczna. To jest zwykły mobbing. Zmuszenie do niewykonywania zawodu, zastraszanie pod groźbą finansową.

Reklama

Nie przesadza pan? Górnik zażyczył sobie, aby nie zagrał pan tylko w jednym meczu...

Ale w ten sposób pozbawia mnie możliwości wykonywania zawodu. Nie dostanę premii za mecz, a może także za utrzymanie w lidze. Jak spadniemy, mogę w ogóle stracić pracę. Bo przecież ten jeden mecz może o tym zadecydować. Nie wiem w ogóle, dlaczego Kasperczak uparł się, aby umieścić taki zapis w umowie. Skoro byłem taki słaby, że się mnie pozbył, to dlaczego się mnie boi? 37-letniego zawodnika? Abstrahując od tego, jakim jest trenerem, a uważam, że mocno przereklamowanym, to trzeba powiedzieć, jakim jest człowiekiem. Myśli tylko o sobie, resztę ma gdzieś. Nie interesują go ludzkie sprawy, dramaty. Nie dość, że musiałem odejść z Zabrza, to jeszcze rozdzielił rodzinę. Żona z dzieciakami musiała zostać na Śląsku, bo syn kończy tak szkołę. Chłopakom, których odsuwał od pierwszego składu, zabronił wchodzić do szatni. Żeby jeszcze zdołować i upokorzyć. Szuka winnych, oskarżając zawodników o pijaństwo, a sam nie widzi swoich błędów. I pan się dziwi, że ja chcę zagrać w tym meczu? Jestem maksymalnie zagotowany.

Podważa pan autorytet uznanego trenera, który ma szansę zostać następcą Leo Beenhakkera w roli trenera selekcjonera reprezentacji Polski. Nie za łatwo panu to przychodzi?

Reklama

Panie!!! Jakiej reprezentacji? Nie ma ku temu żadnych podstaw. A co on takiego zademonstrował w tym Zabrzu? Prowadzi już tę drużynę bardzo długo. Miał cały okres przygotowawczy. Rozegrał mnóstwo meczów, namówił właścicieli klubu, aby wydali pięć milionów złotych na nowych zawodników, i nie ma żadnych efektów. Cały czas jest na dnie ligi. Doceniam cierpliwość właścicieli, ale wydaje mi się, że oczekiwania wobec pana Kasperczaka były trochę większe. To już my, emeryci, w biednym jak mysz ŁKS gramy lepiej. I udowodnimy to w sobotę. Owszem, w jednym sezonie Wisła pod wodzą Kasperczaka dobrze spisała się w europejskich pucharach, coś tam też ugrał na Czarnym Lądzie. Tyle że to było bardzo dawno temu. Czas upływa szybko nie tylko zawodnikom.

Nie boi się pan, że jednak będzie pan musiał zapłacić te 100 tysięcy złotych kary?

Nie zapłacę ani grosza. Będę się z nimi sądzić. A wie pan, co jest w tym wszystkim najbardziej perfidne? Że wczoraj rano mój ojciec odebrał telefon z informacją od tzw. kibiców. Poinformowali go tylko, że jak zagram, to oni wiedzą, gdzie dokładnie mieszkają żona z dziećmi w Gliwicach. To już jest pieprzony poziom dna, żenujące, chore, co to ma wspólnego ze sportem? Mam zamiar zawiadomić policję.

Poda pan rękę Kasperczakowi?

Jestem upartym góralem, ale nigdy nie byłem aż tak zawzięty, aby komuś nie wybaczyć albo ręki nie podać. Jednak teraz po raz pierwszy w życiu się nad tym zastanawiam.