Drugie mistrzostwo Polski z rzędu i co dalej? Ma pan jakieś dalsze plany?
Maciej Skorża: Tylko Wisła. Mam jeszcze rok kontraktu i zamierzam go wypełnić. Nigdzie się stąd nie ruszam.
A może pan liczyć na jakieś znaczące wzmocnienia przed następnym sezonem? Będziecie walczyć o awans do Ligi Mistrzów.
Tak, rozmawiamy z kilkoma piłkarzami i ich menedżerami. Mamy pomysł na wzmocnienie tej drużyny. Tym bardziej że mamy teraz asa w rękawie w postaci zmienionych, łatwiejszych zasad kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Mamy nadzieję, że skusimy wybranych przez nas piłkarzy perspektywą gry w tych elitarnych rozgrywkach.
Może jakieś nazwiska? Myślicie o jakichś gwiazdach?
Bardzo bym chciał pozyskać Macieja Żurawskiego. On by nam się przydał, a z tego, co wiem, nie podpisał jeszcze kontraktu z Omonią Nikozja.
Macie już jednego nowego piłkarza - Łukasza Gargułę.
Tak, ale niestety stan jego zdrowia nie pozwala jeszcze myśleć o nim w perspektywie eliminacji do Ligi Mistrzów. Mam nadzieję, że Łukasz wzmocni nas we wrześniu, wtedy powinien być już w pełni sił.
To było pana drugie z rzędu mistrzostwo. Które lepiej smakowało?
Mistrzostwo to mistrzostwo, smakuje tak samo. Ale to tegoroczne było o wiele trudniej zdobyć. Naprawdę w całej rundzie wiosennej moi piłkarze byli maksymalnie spięci. Determinacja, ambicja i walka do końca. Lech i Legia były bardzo mocne, ale my nie odpuściliśmy na wiosnę nawet jednego meczu.
A co działo się z Wisłą jesienią? Wydawało się, że na obronę mistrzostwa nie będziecie mieli żadnych szans.
Moi piłkarze popełnili grzech pychy. Po poprzednim sezonie wydawało im się, że są bardzo mocni i będą wygrywali mecze równie łatwo jak rok wcześniej. To, że prasa przestała nas wymieniać w roli faworytów, było jak najbardziej słuszne, ale jednocześnie dało nam do myślenia. Piłkarze zmobilizowali się maksymalnie. Wiosną mieliśmy tylko jeden cel – obronić mistrzostwo.
Kiedy pan uwierzył, że jest to realne? Po zwycięstwie nad Legią?
Nie, w Poznaniu. Jechaliśmy tam ze stratą trzech punktów do Lecha i porażka przekreśliłby nasze szanse na mistrzostwo. Tak się nie stało, zostaliśmy w grze i wtedy wiedziałem, że mistrzostwo jest realne.
Mówi się, że wygraliście to mistrzostwo doświadczeniem.
Jakim doświadczeniem? Mamy jeden z najmłodszych zespołów w ekstraklasie. Jest oczywiście starszy trzon: Głowacki, Baszczyński, Zieńczuk i Sobolewski, ale poza nimi większość piłkarzy to młodzi chłopcy. To właśnie ta mieszanka okazała się kluczem do sukcesu.
Pomogło wam też szczęście.
Uważam, że opatrzność rzeczywiście czuwała nad nami. Na koniec sezonu dostaliśmy wiele prezentów od losu, które wykorzystaliśmy. W Gdańsku przy stanie 1:1 strasznie interesowałem się innymi wynikami. Nie wiedziałem, co zrobić, czy bronić tego wyniku, czy nie. Lechia strzeliła nam jednak gola i wtedy przestałem nasłuchiwać wieści z innych stadionów – postawiłem wszystko na jedną kartę. Rzuciliśmy się do ataku i okazało się, że pozostałe wyniki nie są już dla nas ważne.