Wygrani

Przede wszystkim trener Maciej Skorża i Wisła Kraków. Szkoleniowiec w drugim sezonie swojej samodzielnej pracy pod Wawelem zdobył drugie mistrzostwo Polski. Udowodnił, że wszystkie głosy krytyki pod jego adresem, które pojawiły się po nieudanej dla Wisły rundzie jesiennej, były przedwczesne. Piłkarze Wisły dokonali wiosną nie lada sztuki. Po 17 kolejkach mieli trzy punkty straty do Lecha i Legii i dwa do Polonii Warszawa. Odrobić taki dystans do jednego rywala nie jest jakąś wielką sztuką, jednak w przypadku pościgu za trzema zespołami stopień trudności wzrasta w postępie geometrycznym.

Reklama

Sukces Wisły to także sukces jej głównego inwestora – Bogusława Cupiała. W ostatnich jedenastu latach krakowski klub zdobywał mistrzostwo aż siedem razy, co oznacza niemal całkowitą dominację. Pieniądze, które właściciel Tele-Foniki dotychczas wpompował w Wisłę, nie przynosiły owoców na europejskiej arenie. Tym razem może być jednak inaczej. Po zmianie zasad kwalifikacji do Ligi Mistrzów najlepszy polski zespół na pewno nie trafi na tak silnego rywala jak choćby w ubiegłym sezonie, kiedy przyszło mu się zmierzyć z Barceloną. W trzeciej rundzie kwalifikacji – od której wiślacy zaczną swój udział – w najgorszym wypadku może to być austriacki Salzburg lub słowacki Slovan Bratysława. W decydującej – Olympiakos, FC Kopenhaga, Slavia Praga, Lewski Sofia lub Partizan.

Kto jeszcze wyszedł z tego sezonu z podniesioną głową? Na pewno Ruch. Niebiescy mieli spore problemy finansowe, przed rundą wiosenną musieli pozbyć się najlepiej opłacanych zawodników, jednak mimo to udało im się nie tylko utrzymać w ekstraklasie, ale także awansować do finału Pucharu Polski.

Reklama

Poza tym Jagiellonia. W żadnym innym klubie tak dobrze nie wykorzystali zimowej przerwy transferowej. Sprowadzenie Frankowskiego, Grosickiego i Bruna okazało się strzałem w dziesiątkę. Dodatkowo wiosną wobec Jagi została cofnięta kara degradacji z ekstraklasy. Co prawda nowy sezon białostocczanie rozpoczną z dziesięcioma ujemnymi punktami na koncie, ale jeśli będą grali tak jak w ostatniej rundzie, to powinni sobie poradzić.

Powodów do narzekania nie mają także kibice Lechii, Odry, Piasta i Polonii Bytom. W tych klubach celem samym w sobie było utrzymanie się w ekstraklasie i ten cel udało się osiągnąć.

Upadki

Reklama

Na przeciwległym biegunie jest Henryk Kasperczak i Górnik Zabrze. Na Roosevelta teoretycznie było wszystko, co trzeba, a sezon skończył się katastrofą. Tak bowiem należy nazwać drugi w historii klubu spadek z ekstraklasy. Kto zawinił?

Trener. Człowiek o nazwisku znanym w Europie i stosownie do niego sowicie opłacany został sprowadzony na Śląsk po to, by z jego pomocą przywrócić klubowi należne mu miejsce w polskiej piłce. Tymczasem Górnik, zamiast iść do góry, poleciał na łeb, na szyję w dół. Słynny „Henry” nie ma nic na swoje usprawiedliwienie. Firma Allianz zimą nie żałowała pieniędzy na wzmocnienia. Szkoleniowiec zaryzykował, wymienił pół składu, ale przeszczep się nie przyjął. Kasperczak firmował ten zabieg.

Na minusie są także Arka i Cracovia. O ile jednak na spadek Pasów zanosiło się od dawna, to pytanie, w jaki sposób gdynianom udało się roztrwonić cały dorobek z jesieni (po 17 kolejkach Arka była siódma i miała 8 punktów przewagi nad zajmującym barażowe miejsce Piastem), pozostanie tajemnicą arkowców. Jedno jedyne zwycięstwo odniesione w ostatniej kolejce zapewniło im grę w barażach.

Zawiódł też Śląsk Wrocław, który jeszcze jesienią chciał walczyć o grę w pucharach, ale wiosną mocno spuścił z tonu.

Niezaspokojeni

Pozostałe zespoły skończyły sezon z poczuciem niedosytu. Piłkarze Lecha Poznań i ich trener Franciszek Smuda wygrali Puchar Polski, dobrze spisali się w Pucharze UEFA, ale w lidze zawiedli. Cała masa remisów na własnym boisku i w rezultacie zaledwie trzecie miejsce nie wystarczyły, by przekonać włodarzy poznańskiego klubu do tego, by podpisać z „Franzem” nowy, bardziej lukratywny kontrakt.

W podobnej sytuacji jest Legia i Takesure Chinyama. Wojskowi zostali wicemistrzem kraju, Chinyama zdobył koronę króla strzelców, ale pewnie wszystkie swoje bramki oddałby za jednego gola w Krakowie. Gdyby trafił do pustej bramki, Legia byłaby mistrzem. Ale spudłował.

Polonia Warszawa awansowała do europejskich pucharów, co dla tego klubu jest sukcesem. Uwzględniając jednak fakt, że przed sezonem była jeszcze Dyskobolią Grodzisk, a na półmetku rozgrywek Czarne Koszule były liderem, sukces polonistów staje się mniej efektowny. Na usprawiedliwienie piłkarzy trzeba jednak dodać, że nie pomógł im właściciel klubu Józef Wojciechowski, który w rundzie wiosennej aż dwa razy zmieniał trenera.

Mieszane uczucia mają też w ŁKS Łódź i GKS Bełchatów. Łodzianie na boisku zapewnili sobie dalszy byt w ekstraklasie, ale mogą go stracić w wyniku kłopotów finansowych klubu. Z kolei bełchatowianie byli bliscy gry w pucharach, jednak w ostatecznym rozrachunku nie udało im się osiągnąć tego celu.