Trudno wyobrazić sobie polską ligę bez jej najbardziej charyzmatycznego szkoleniowca. W przyszłym sezonie Smudy może jednak zabraknąć. Podobno trener Lecha ma ciekawą propozycję prowadzenia jednego z zespołów ligi... japońskiej! Wcześniej mówiło się, że Franz może trafić do Wisły Kraków. Biała Gwiazda w rundzie wiosennej grała jednak znakomicie i pozycja Macieja Skorży wydaje się niezagrożona. Chyba że dostanie on propozycję prowadzenia reprezentacji Polski. W takiej sytuacji właściciel Wisły Bogusław Cupiał sięgnie pewnie po swojego ulubionego szkoleniowca - Smudę.
Następcą Franza będzie były trener Groclinu Grodzisk Wlkp. i Polonii Warszawa Jacek Zieliński. Czemu akurat tego szkoleniowca wybrały władze Lecha? To proste – z powodów finansowych. Kryzys ekonomiczny dał się we znaki sponsorom Kolejorza, a Zieliński jest trenerem dużo tańszym od Smudy, który nowy kontrakt z Lechem mógł podpisać tylko pod warunkiem, że dostanie podwyżkę.
Franz pożegnał się z dziennikarzami podczas konferencji prasowej przed meczem z Cracovią. "Dla mnie to był fantastyczny okres, czas nowych doświadczeń. Te wszystkie dramaty, mecze w Pucharze UEFA" - mówił Smuda, który przyznał, że nie wierzy, aby Śląsk pokonał Wisłę i mistrzostwo zdobyła jego drużyna.
"Przestałem wierzyć w cuda, jak zobaczyłem, jak Wisła wygrywa z ŁKS na wyjeździe 4:0. Ale wierzę przede wszystkim w swój zespół, że z Cracovią zagra dobre spotkanie. Cracovia to sympatyczny klub z tradycjami, przykro, że może spaść, ale na boisku nie będzie sentymentów. Walczymy sportowo" - zapewnił Franz.
Z tym spadkiem Cracovii to jednak nie do końca musi być takie pewne. ŁKS nie dostał licencji na następny sezon, co oznacza, że klub zostanie przesunięty na ostatnie miejsce w tabeli. Po werdykcie komisji licencyjnej w Łodzi wczoraj wrzało.
>>>ŁKS nie ma licencji. Klub czeka degradacja?
"Nie dopuszczam myśli, że nie uda się uratować ekstraklasy dla ŁKS" - powiedział współwłaściciel klubu Grzegorz Klejman. "Jestem bardzo zdziwiony tym, co wydarzyło się w czwartek na posiedzeniu komisji odwoławczej ds. licencji" - denerwował się Klejman, który od PZPN chce uzyskać zapis posiedzenia komisji, która wykluczyła jego klub z ligi.
Innego rodzaju problemy mają w Krakowie. Działacze Wisły boją się, że ich kibice nie będą mieli gdzie świętować. Zwykle zaraz po mistrzowskim meczu fani Białej Gwiazdy szli na Rynek, gdzie do białego rana bawili się i śpiewali. Tym razem też tam się wybierają, ale... nie mogą się spieszyć. Pół godziny po meczu na głównym placu Krakowa zakończy się bowiem impreza... chodziarska „Na Rynek marsz”. Władzom miasta zabrakło wyobraźni, bo zakładali, że kibice na Rynku zjawią się dopiero o 21. Teraz wszyscy drżą, czy chodziarze w spokoju będą mogli dokończyć swoje zawody.
W wicemistrzostwo Polski wciąż wierzy Legia Warszawa. Piłkarze Jana Urbana chcą pokonać Ruch Chorzów, liczą bowiem, że walcząca o życie Cracovia urwie przynajmniej punkt Lechowi. Szkoleniowiec Legii walkę o utrzymanie obserwować będzie także z innego powodu. W tej chwili na miejscu spadkowym jest klub, w którym spędził najpiękniejsze lata swojej kariery - Górnik Zabrze.
"Jego spadek byłby dużą szkodą dla całej ligi" - uważa Urban. "Nie dość, że jest to klub z tradycjami, to jeszcze cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Rzadko która drużyna gra dla tylu kibiców" - przypomina Urban.