Profesor Filipiak wszem i wobec opowiadał, że zmienia strategię, ma dość trenerskiej karuzeli i bez względu na wyniki jego Cracovii nie zwolni pana z pracy. A jednak wczoraj pożegnał się pan z drużyną...
Stefan Majewski: Sam zrezygnowałem. Dopóki uważałem, że jestem w stanie sprawić aby ten zespół grał nie tylko dobrze, ale także wygrywał nie podejmowałem takiej decyzji. Po meczach Warszawie z Polonią z w Krakowie z Odrą uznałem, że wyraźnie brakuje mi szczęścia, bez którego trudno o sukcesy w futbolu.

Reklama

Tylko szczęścia? Nie popełniał pan błędów?
Pewnie, że popełniałem. Moja robota tak naprawdę nie została zakończona. Zaplanowaliśmy sobie z profesorem Filipiakiem dość długi proces zmiany tej drużyny, wymiany zawodników, zmiany sposobu ich doboru, stawialiśmy na młodych. Nie od razu w takiej sytuacji się wygrywa. Mój następca będzie szedł tą drogą.

Zostawia pan zespół na ostatnim miejscu w tabeli. Trochę to przykro będzie wyglądać w pańskim CV...
Na ostatnim miejscu w tabeli, ale nie w sytuacji beznadziejnej. Chłopaki wygrają dwa, trzy mecze i będą znacznie wyżej.

Sądzi pan, że odetchnęli z ulgą? Nie wszyscy za panem przepadali...
Trzeba ich zapytać, ale nie na wyrywki tylko wszystkich. Część będzie mnie dobrze wspominać, inni gorzej. To jest normalne. Wszedłem wczoraj do szatni po raz ostatni, podziękowałem im za pracę, rozstaliśmy się godnie.

Reklama

>>>Trener Cracovii został bez pracy

A kibice? Od dawna domagali się pana dymisji...
Życzę im wszystkim aby drużyna wygrywała. Wtedy nie będzie żadnych problemów. Wie pan jak to jest z kibicami. Robi się gorąco, kiedy nie ma zwycięstw. Ja nie miałem z nimi problemu, to oni mieli ze mną.

Według wnikliwych obserwatorów pan miał także problem ze sobą. Stefan Majewski ze wzrokiem wbitym w stół podczas konferencji prasowych, zdawkowo odpowiadający na pytania, to przecież nie pan...
Nie zgadzam się. Nigdy nie straciłem entuzjazmu. Czasem było mi po prostu przykro.

Reklama

Co pan będzie teraz robił?
Teraz nic. Odpocznę sobie, posiedzę, pomyślę, przeanalizuje ostatnie miesiące, zastanowię się nad błędami, które popełniłem. Później pojadę do Niemiec, będę chodził na mecze Bundesligi, uczył się, przyglądał, robił notatki.

Jeszcze niedawno był pan kandydatem na selekcjonera, także asystenta Leo Beenhakkera. W Cracovii stracił pan na prestiżu...
Nie zgadzam się. Niech pan oceni mnie także przez pryzmat poprzednich sezonów i przypomni sobie które miejsca Cracovia zajmowała pod moją wodzą.

Janusz Filipiak próbował pana zatrzymać?
Mogę tylko powiedzieć, że miałem z nim bardzo poważną i trudną rozmowę.

Kłóciliście się o pieniądze?
Absolutnie nie. Tutaj chodziło o coś zupełnie innego.

O to, że popsuł pan Filipiakowi eksperyment? Chciał przecież spróbować jak to jest nie zwalniając trenera mimo porażek.
Niech panu będzie, że jest pan blisko prawdy.

Sam pan kiedyś narzekał, że w polskiej lidze trenerów zwalnia się zbyt często. Po tym jak pan postąpił widać, że ma to swoje uzasadnienie...
Nie pracowałem w Cracovii krótko, nikt mnie z klubu nie wyrzucał i chcę aby wszyscy wiedzieli, że miałem idealne warunki do pracy. Czasem po prostu trzeba odejść.

Rozstanie się pan też ze swoim laptopem?
Z jednym rozstałem się nie z własnej woli. Ukradli mi go w Łodzi, drugi służbowy oddaję do klubu, a trzeci prywatny zabieram.

Czy nie nazbyt przesadnie wierzy pan w trenerską pracę z komputerem? Pana laptop jest przedmiotem wielu drwin...
Wierzę, w to co mam w głowie, a nie w laptopie.