O winie ochrony świadczą relacje informatora Radia ZET. Ochroniarzy, jak mówi jeden z kibiców, można było ponoć przekupić. Aby wnieść na stadion np. racę albo petardy wystarczyło dać im łapówkę 20 zł - mówi tenże kibic Legii.

Reklama

Jeszcze w środę na biurko szefa MSWiA ma trafić policyjny raport dot. wtorkowych wydarzeń podczas finału piłkarskiego Pucharu Polski - informuje Komenda Główna Policji. Policjanci przeprowadzą też postępowania dotyczące m.in. organizatora i pseudokibiców.

Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski powiedział, że oddzielne postępowanie wyjaśniające będzie dotyczyć naczelnika Wydziału ds. Zwalczania Przestępczości Pseudokibiców Komendy Stołecznej Policji, który napisał do PZPN pismo z prośbą o sprzedanie biletu Piotrowi S. ps. Staruch, nieformalnemu przywódcy kibiców Legii Warszawa, który ma zakaz stadionowy dot. meczów ekstraklasy. Po południu KSP poinformowała o zawieszeniu naczelnika wydziału. "Funkcjonariusz został odsunięty od kierowania wydziałem do czasu wyjaśnienia sprawy" - powiedział rzecznik KSP podinsp. Maciej Karczyński.

We wtorek pseudokibice zdemolowali stadion Zawiszy w Bydgoszczy, gdzie w finale krajowego pucharu Legia Warszawa pokonała w rzutach karnych 5:4 Lecha Poznań.

Reklama

Jak powiedział w środę PAP Sokołowski, policja przygotowuje raport o wtorkowym meczu. Dokument ma jeszcze w środę trafić do szefa MSWiA, a potem do premiera. Powstanie na podstawie meldunków funkcjonariuszy, będzie zawierał policyjny opis sytuacji i jej ocenę.

Sokołowski poinformował, że w tej sprawie będą prowadzone dwa podstawowe postępowania. Pierwsze dotyczyć będzie organizatora, jego działań i staranności w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa. "Mamy wiele wątpliwości związanych z dystrybucją biletów, brakiem pełnej identyfikacji kibiców, niewłaściwą kontrolą osób wchodzących na stadion i wnoszeniem przedmiotów niebezpiecznych" - wyjaśnił Sokołowski.

Drugie postępowanie dotyczyć będzie osób, które we wtorek na bydgoskim stadionie złamały prawo - zakrywały twarz, wbiegły na murawę, odpalały materiały pirotechniczne lub wniosły na stadion alkohol. Takie działania są przestępstwem w świetle ustawy stadionowej.

Reklama

Rzecznik KGP przypomniał też, że przed każdym meczem policja wydaje organizatorowi opinię nt. imprezy masowej. "W tym przypadku opinia skierowana na ręce prezydenta miasta była negatywna. Stadion nie spełniał warunków do imprezy o podwyższonym ryzyku" - powiedział Sokołowski. Policja wystąpiła do wojewody kujawsko-pomorskiego z wnioskiem o wydanie zakazu organizowania imprezy na stadionie Zawiszy.

Oddzielne postępowanie wyjaśniające będzie dotyczyć naczelnika Wydziału ds. Zwalczania Przestępczości Pseudokibiców Komendy Stołecznej Policji. Wystosował on pismo do PZPN, w którym poprosił o sprzedanie biletu Piotrowi S. ps. Staruch, nieformalnemu przywódcy kibiców Legii Warszawa, który ma zakaz stadionowy. Sprawę ujawniła stacja TVN24.

Jak powiedział Sokołowski, pierwsza część pisma do PZPN jest jedynie informacyjna. "Mówi o tym, że Piotr S. ma zakaz wstępu na mecze ekstraklasy, a nie ma zakazu na Puchar Polski. Ja to rozumiem, bo takie jest w Polsce prawo" - powiedział Sokołowski.

"Jednak nie do zaakceptowania przez Komendę Główną Policji jest ostatnie zdanie tego pisma, w którym naczelnik prosi sekretarza PZPN o umożliwienie zakupu biletu wstępu. Ta prośba w tym piśmie jest niczym nieuzasadniona i niewłaściwa" - podkreślił Sokołowski. Dodał, że komendant główny policji poprosił komendanta stołecznego o pilne przeprowadzanie postępowania wyjaśniającego, dlaczego tego typu prośba pojawiła się w tym piśmie.

Z kolei rzecznik KSP podinsp. Maciej Karczyński powiedział, że komendant stołeczny policji poleciła wydziałowi kontroli wyjaśnienie tej sprawy i sprawdzenie, jak powstał dokument. "Trudno powiedzieć, ile czasu to zajmie" - dodał. Popołudniu Karczyński poinformował, że naczelnik wydziału został odsunięty od kierowania jednostką, dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona.

Wydział do spraw zwalczania przestępczości pseudokibiców KSP powstał w czerwcu 2010 r., jako pierwsza taka jednostka w kraju. W wydziale pracuje ok. 20 funkcjonariuszy. Jak dotąd zatrzymali kilkadziesiąt osób. Wydział zajmuje się m.in. monitorowaniem osób, wobec których orzeczono zakaz wstępu na imprezę masową, prowadzeniem postępowań dot. pseudokibiców, opracowywaniem analiz zagrożeń bezpieczeństwa na imprezach sportowych. Współpracuje też z klubami sportowymi i stowarzyszeniami kibiców.

Sokołowski pytany, dlaczego policja pojawiła się na stadionie dopiero, gdy kibice wkroczyli na murawę, wyjaśnił, że zgodnie z ustawą o bezpieczeństwie imprez masowych za bezpieczeństwo na meczu odpowiada organizator. Jeżeli organizator sobie nie radzi, prosi o podjęcie działań policję. Dopiero wtedy oddziały prewencji wchodzą na obiekt.

Rzecznik KGP dodał, że we wtorek policja nie zdecydowała się na zatrzymania na stadionie, by nie doprowadzać do eskalacji przemocy. Natomiast na bazie nagrań wideo z meczu będzie teraz identyfikować pseudokibiców. Zajmują się tym zespoły policjantów z Warszawy i Poznania, a także Szczecina i Sosnowca, bowiem kibice z tych miast - zaprzyjaźnieni z kibicami Legii - byli we wtorek w Bydgoszczy. "Taka taktyka sprawdziła się już nie na jednym meczu" - zapewnił Sokołowski.

We wtorek fani Legii tuż po ostatnim rzucie karnym w serii "jedenastek" wbiegli na murawę stadionu i rozebrali swoich piłkarzy do bielizny. Następnie zaczęły padać wyzwiska pod adresem kibiców poznańskiego Lecha, którzy też znaleźli się na murawie boiska. Doszło do przepychanek z ochroną i policją i demolowania bydgoskiego stadionu.

Niszczono m.in. elementy ogrodzenia, głośniki, plastikowe krzesełka, także sprzęt telewizyjny. Jeden z operatorów TVP został przewrócony na murawę. Policja oddała strzały z amunicji hukowej, a ochrona wepchnęła agresywnych kibiców z powrotem na trybuny. Straty na stadionie oszacowano na 40 tys. zł.

W zabezpieczeniu finałowego meczu o Puchar Polski brało udział 1300 policjantów, w tym 600 z Warszawy, Poznania, Olsztyna, Łodzi i Białegostoku. Do akcji włączono także 38 psów służbowych z przewodnikami oraz dwa helikoptery z Komendy Głównej Policji i Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

Według medialnych informacji we wtorek w Bydgoszczy byli obserwatorzy UEFA, przyglądający się finałowi Pucharu Polski pod kątem przygotowań do przyszłorocznych mistrzostw Europy. O obecności delegatów UEFA nic nie wie prezes PZPN Grzegorz Lato, który podobnie jak minister sportu Adam Giersz oglądał mecz z trybun.

Zgodnie z ustawą o bezpieczeństwie imprez masowych wnoszenie lub odpalanie środków pirotechnicznych podlega karze więzienia od 3 miesięcy do 5 lat. Wtargnięcie na płytę boiska - do 3 lat a rzucanie przedmiotami mogącymi stanowić zagrożenie życia lub zdrowia, naruszanie nietykalności cielesnej pracownika służby porządkowej lub informacyjnej - do 2 lat więzienia.

Gdy sprawca używa elementu odzieży lub przedmiotu do zakrycia twarzy w celu zmniejszenia prawdopodobieństwa identyfikacji grozi mu od 3 miesięcy do lat 5 więzienia. Niestosowanie się do poleceń ochrony lub poleceń wydawanych przez policjantów podlega karze grzywny nie niższej niż 2 tys. zł. Tyle samo grozi za wnoszenie na teren obiektu sportowego lub posiadanie napojów alkoholowych.