Wszystko działo się po południu na lotnisku we Wrocławiu. W pomieszczeniu dla osób posiadających bilety klasy biznes na odlot samolotu do Warszawy czekał m.in. Zdzisław Kręcina, sekretarz generalny PZPN. Towarzyszyły mu dwie kobiety. "Obrazek, delikatnie mówiąc, jak sprzed budki z piwem. Puste szklanki po piwie i kieliszki po wódce. Pan Kręcina wyraźnie pod wpływem. Bęłkocze i przeklina. Marynarka ściągnięta. Ledwo trzyma się na nogach" - tak sytuację opisuje w rozmowie z tvn24.pl świadek wydarzenia. Według niego, działacz nie był w stanie utrzymać się na nogach.
Jeden z pasażerów tego samego lotu relacjonuje, że Kręcina chętnie wydawał opinie o współpracownikach. "Grzegorz to taki burak" - miał mówić prawdopodobnie o szefie związku, Grzegorzu Lacie. "Michał Listkiewicz to taki węgorz. Raz na lewo, raz na prawo" - oceniał byłego prezesa PZPN. Jego wypowiedzi miały być pełne wulgaryzmów.
Wkrótce po tym, jak Kręcina zasiada na pokładzie udającego się do stolicy embraera 170, pojawić się mieli dwaj mężczyźni, którzy - według relacji rozmówców tvn24.pl - poprosili sekretarza PZPN, by wysiadł z samolotu. Po chwili działacz miał opuścić pokład.
Leszek Chorzewski, rzecznik LOT-u, w rozmowie z tvn24.pl powiedział, że jeden z pasażerów feralnego lotu został wyprowadzony z samolotu na prośbę innych podróżnych. Na miejsce została wezwana straż graniczna.
Sam Kręcina w rozmowie z serwisem stwierdził, że rzeczywiście miał lecieć z Wrocławia do Warszawy, ale tuż przed startem zmienił zdanie i sam opuścił pokład. "Nie no ale, o czym pan... Nie za bardzo rozumiem" - tak odpowiedział na pytanie, czy był pod wpływem alkoholu. Po chwili zakończył rozmowę.
Tych informacji nie komentuje rzeczniczka PZPN. Zdaniem Agnieszki Olejkowskiej, jest to "prywatna sprawa Zdzisława Kręciny".