"Racing chce odzyskać zainwestowane w Smolarka pieniądze, a Tuluza do biedaków nie należy. Położyła na stół ponad 4 miliony euro i wszystko będzie OK, pod warunkiem, że zgodzi się sam piłkarz" - mówi Alberto Santamaria, dziennikarz "El Diario Montanies".

Reklama

I to właśnie ze zgodą Smolarka jest problem. Piłkarz wszystko sobie przemyślał i stwierdził, że chyba jednak woli wrócić do Niemiec. Do Racingu zgłosił się niemiecki menedżer, który zaoferował swoje pośrednictwo przy znalezieniu Smolarkowi dobrego klubu w Bundeslidze - pisze "Super Express".

Ebi nie mówi Tuluzie "nie", ale wolałby poczekać na rozwój wydarzeń. Hiszpanom bardzo się jednak spieszy i naciskają, aby zgodził się na transfer do Francji.

"Nikt w Santander nie powie, że Smolarek to słaby piłkarz, ale prawda jest taka, że się u nas nie zaaklimatyzował. Ani na boisku, ani poza nim. Decyzja należy do Ebiego, ale nie wiadomo, czy w Niemczech znajdzie się klub gotowy wyłożyć za niego co najmniej 4,5 miliona euro" - dodaje Santamaria.