"Nie boimy się, chcemy grać swoje. FK Moskwa to nie Real czy Manchester. Znamy swoją wartość, teraz chcemy udowodnić to na boisku. Jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu, z dnia na dzień wraca świeżość. Musi być dobrze" - dodaje rodak Vukovicia, Miroslav Radović. Przynajmniej na papierze, faworytem dwumeczu są goście. "Ale na boisku zawsze szansę są takie same. Będziemy mieli szansę porównać siły lig polskiej i rosyjskiej. W moim zespole, podobnie, jak w Legii, latem zaszło wiele zmian. Potrzeba czasu, żeby nowi piłkarze się wkomponowali i zaadaptowali. Drużyny nie da się zbudować w miesiąc czy dwa" - twierdzi reprezentant Polski grający w FK Moskwa, Mariusz Jop.
Bardzo pewny siebie jest także szkoleniowiec moskiewskiej drużyny Oleg Błochin. "Nie analizowaliśmy gry Legii, może zrobimy to w dniu meczu. Wiemy, na co nas stać, dlatego nie obawiam się o wynik, jestem spokojny o swój zespół" - mówi DZIENNIKOWI.
Grasshoppers jest pierwszym zespołem ze Szwajcarii, z którym zespół Lecha mierzy się w europejskich pucharach. Kolejorz gra u siebie i trener Franciszek Smuda chcę, aby zespół narzucił rywalowi swój styl gry. "Nigdy nie układam gry pod rywala, bo chcę byśmy grali swoją piłkę. Nie będziemy skupiali się na jakimś indywidualnym kryciu, choć gra tam kilku groźnych zawodników" - powiedział Smuda.
Wczorajszy dzień lechici spędzili we Wronkach, gdzie zespół miał trening a później oglądał mecze Szwajcarów. "Zależało mi na tym, żeby chłopcy razem spędzili fajnie ten czas. Trenowaliśmy, rozmawialiśmy ze sobą, zjedliśmy razem obiad. Chciałem, żeby już myśleli o pucharze, a nie rozpamiętywali ligę" - stwierdził Franz.
Legia zagra z FK o godz. 18., a Lech z Grasshoppersem o 20.45. Transmisje spotkań w TVP2.