Mało tego - mimo wywalczenia tylko dwóch punktów, BATE zdobył już uznanie na europejskich salonach. We wtorek jednobramkowe zwycięstwo wywiózł z Mińska słynny Real Madryt, ale nie był to dla niego łatwy mecz.
Wygrana "Galacticos" wisiała na włosku do ostatnich sekund spotkania. Drużyna najmłodszego trenera w historii Ligi Mistrzów, zaledwie 31-letniego Wiktora Gonczarenki, urwała punkty Juventusowi i Zenitowi Sankt Petersburg. We wszystkich dotychczasowych spotkaniach pokazywała się z dobrej strony. Dwa dni temu w Mińsku, gdzie BATE rozgrywa swoje mecze w LM, było podobnie - pisze DZIENNIK.
>>>Sprawdź wyniki wtorkowych meczów Ligi Mistrzów
Białorusini postawili twarde warunki zawodnikom Bernda Schustera. I choć ci, za sprawą Raula, wyszli na prowadzenie już w siódmej minucie, to do ostatnich sekund musieli odpierać ataki zdeterminowanych gospodarzy. Najbliżej pokonania Ikera Casillasa był dwukrotnie Hienadź Bliźniuk. "Niestety, w tych dwóch sytuacjach, które miałem w drugiej połowie, zabrakło mi precyzji. Szkoda" - podsumował Białorusin.
O niedosycie mówił też na pomeczowej konferencji szkoleniowiec BATE. "Jestem rozczarowany, bo chciałem wygrać to spotkanie. Z postawy zespołu jestem jednak zadowolony, przecież moi chłopcy robili, co mogli. Grali z maksymalnym zaangażowaniem i wypełnili wszystkie moje założenia taktyczne. Za to im dziękuję. Niestety, szybko stracona bramka ustawiła mecz i przekreśliła nasze plany przedmeczowe" - powiedział Gonczarenko.
Żałować czego miało także ponad 30 tysięcy zebranych na stadionie Dinama białoruskich kibiców. A kibicować swojej drużynie naprawdę potrafią - na trzy mecze w elitarnych rozgrywkach zjeżdżali do Mińska nie tylko z Borysowa, ale i z innych większych miejscowości. W pociągu z Brześcia fani tamtejszego Dinama, jadąc na mecz z Realem, śpiewali nie tylko o swoim klubie, ale i zachwalali BATE. Podróż umilali sobie popijając napoje wyskokowe, ale ogólnie było spokojnie. Tylko raz nadzorujący całą eskapadę milicjanci musieli zająć się ledwo trzymającym się na nogach "bolejszczikiem".
W samym Mińsku wypicie piwa, nie mówiąc o czymś mocniejszym, było już nie lada problemem. W dniu meczu od godz. 18 do 6 rano następnego dnia obowiązywał zakaz sprzedaży alkoholu. W centrum miasta i w okolicach stadionu. Oczywiście kibice jakoś sobie z tym poradzili i puste butelki były widoczne nawet na stadionie. Zapewne wpływ na to miała temperatura - trzy stopnie poniżej zera. Rozgrzanie się było najlepszym sposobem na przetrwanie ponad dwóch godzin na mrozie.
Warunki atmosferyczne zapewne wpłynęły deprymująco także na gorącokrwistych Hiszpanów. Iker Casillas przez cały mecz pod bramkarską bluzą miał kurtkę, a rezerwowi siedzieli na ławce w ciepłych śpiworach, podobnych do tych, które używają himalaiści. Jerzy Dudek przypomniał sobie nawet zabawę w śnieżki i postanowił nauczyć jej kolegów z drużyny, zabierając jedną "pigułę" do szatni.
Śnieżne kule, mimo asysty wielu milicjantów, latały z trybun także w stronę płyty boiska. Śniegu tam było po dostatkiem, bo organizatorzy zadbali tylko o murawę, która przygotowana była bardzo dobrze.
Na każde z trzech spotkań w Mińsku trudno było kupić bilety. Spóźnialscy mogli liczyć na koników, ale pod stadionem ceny były już dwukrotnie wyższe. Fani chcieli nie tylko zobaczyć wielkie gwiazdy europejskiej piłki, ale i dopingować BATE. I na to nie można było narzekać. Piłkarze z Borysowa po ostatnim gwizdku sędziego mieli za co dziękować swoim sympatykom - czytamy w DZIENNIKU.
Na kolejkę przed końcem gropowych zmagań wiadomo już, że piłkarze Gonczarenki nie awansują nawet do Pucharu UEFA. Mimo to, pozostawili po sobie dobre wrażenie - w starciu z Realem, Juventusem, czy Zenitem nie mieli przecież większych szans. Postawę piłkarzy BATE docenili fachowcy i już zaczęły pojawiać się dla nich oferty transferowe. Pierwsza spłynęła z Zenita, który wyraził zainteresowanie Anrim Haguszem. "BATE to bardzo młody zespół z ogromnym potencjałem. Dzięki takim meczom jak ten z Realem moi zwodnicy znacznie podnieśli swój poziom" - przekonywał Gonczarenko.
Liga Mistrzów na Białorusi to już historia. Czy zawita tam ponownie, okaże się w przyszłym sezonie. Szansa na to jest i to całkiem duża.