Tymczasem ostatnie godziny to była wielka niepewność o stan zdrowia Roberta Lewandowskiego i Sławomira Peszki. Teraz już wiadomo, że nie ma przeszkód, żeby ten pierwszy mógł wystąpić.

"Ja będę do dyspozycji trenera" - zapewnia 21-letni napastnik. W przypadku drugiego wszystko wyjaśni się tuż przed spotkaniem. "Lecę w środę z zespołem i tego samego dnia postaram się chociaż potruchtać na treningu. A może nawet pokopać piłkę" - nie traci nadziei Peszko.

Lech wróci jutro do ustawienia 1-4-3-2-1. Trener Franciszek Smuda potrzebuje zatem ofensywnego trio, które będzie odpowiadać za atakowanie bramki Udinese. Gra trójką środkowych pomocników spowoduje, że gracze ofensywni będą właściwie zwolnieni z zadań defensywnych. Jeszcze wczoraj wydawało się, że wybranie trzech atakujących będzie niezwykle trudne. Pewna była bowiem tylko gra Hernana Rengifo i Semira Stilicia. Ten pierwszy będzie musiał po raz kolejny wziąć na swoje barki odpowiedzialność za zdobywanie bramek. Ale i on nie jest w pełnej dyspozycji. "Ja też mam jeszcze problemy z mięśniami po pierwszym meczu. Jest lepiej niż jeszcze w weekend, ale czuję się jeszcze trochę poobijany" - mówi peruwiański napastnik "Kolejorza". "Nie wiem, czy będzie teraz ciążyła na mnie większa odpowiedzialność w ataku. Jestem napastnikiem, ale na bramki i na wygraną pracuje cały zespół. I cały zespół przed rewanżem musi myśleć tylko o jednym - czyli żebyśmy wygrali" - dodaje.

Gol strzelony Udinese w poprzedni czwartek był jego piątym trafieniem w tym sezonie Pucharu UEFA. Tym samym Rengifo został najlepszym strzelcem Lecha w jego historii występów w europejskich pucharach. Po cztery bramki zdobyły w pucharach świetni piłkarze "Kolejorza" w dwóch poprzednich dekadach - Mirosław Okoński, Damian Łukasik oraz Jerzy Podbrożny. Po meczu z Austrią Wiedeń dołączył do nich Robert Lewandowski. Teraz wszystkich wyprzedził Peruwiańczyk. "To dla mnie niespodzianka, naprawdę duża. Nie wiedziałem o tym. To miłe. Ale to ważne przede wszystkim dla historii, teraz mamy Udinese i o tym musimy myśleć. Ja myślę i chcę tych bramek więcej" - śmieje się Rengifo.

Skuteczność peruwiańskiego snajpera zależy też od tego, kto będzie towarzyszył jemu i Stiliciowi. Lewandowski wczoraj wychodził z klubu z torbą z lodem. "Mam założone sześć szwów na stopie i zostaną one do czwartku. Dobry opatrunek wystarczy, żebym nie odczuwał skutków urazu z pierwszego meczu" - mówi. "Na treningu wtorkowym już normalnie kopałem piłkę, więc nie spodziewam się problemów. Tydzień temu jeszcze w pierwszej połowie miałem to rozcięcie. W ogóle mnie jednak nie bolało. Dopiero w przerwie, jak zmieniałem skarpetę, to zauważyłem krew. Będzie jednak dobrze" - zapewnia.

Walczy także Peszko. Już nie utyka. Mówi, że opuchlizna zmniejszyła się, krwiak także. "Jeśli w środę rano poprawa będzie taka sama, jak z poniedziałku na wtorek, to będzie świetnie" - mówi z nadzieją.









Reklama