Ma to związek z zapowiadanym wejściem do klubu Zygmunta Solorza. Nikt przy Oporowskiej nie wie, na czym stoi. Trener Ryszard Tarasiewicz czeka na nowy kontrakt (stary wygasa w czerwcu), działacze zastanawiają się, kto będzie w nowym zarządzie i który z nich może się już pakować, a zawodnicy nie wiedzą, za ile grają. Nikt bowiem nie potrafi określić, jak szybko wejście Solorza będzie miało przełożenie na sytuację finansową Śląska i czy w związku z tym można obiecać piłkarzom duże pieniądze - czytamy w "Przeglądzie Sportowym".

Reklama

Latem, kiedy tematu wejścia właściciela Polsatu w Śląsk jeszcze nie było, rada drużyny podczas spotkania z zarządem usiłowała negocjować premię za tytuł. Tylko że piłkarze zażądali tak absurdalnej kwoty, że rozmowy szybko ucięto. Jak się dowiedział "Przegląd Sportowy", zawodnicy chcieli na piśmie obietnicy, że przypadku zdobycia mistrzostwa dostaną dziesięć milionów złotych do podziału. To kilkakrotnie więcej, niż płacą najbogatsze polskie kluby.

Pół roku temu Śląsk przystępował do rundy wiosennej w drugiej lidze także bez ustalonej premii za awans. Piłkarze twierdzili, że nie będzie to miało przełożenia na ich postawę na boisku, tylko że ciekawym zbiegiem okoliczności... przegrywali wszystkie mecze, dopóki prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz nie obiecał im 2,2 miliona złotych do podziału za wygranie drugiej ligi.