Na kadrę wracjąca po klęsce w meczu ze Słowenią na lotnisku Okęcie czekał tłum dziennikarzy. Wszyscy czekali na Leo Beenhakkera. Jednak Holender nie przyleciał.
Zabrakło też większości piłkarzy. Ci grający na co dzień w klubach zagranicznych nie wsiedli na pokład samolotu lecącego do Warszawy.
Natomiast gracze reprezentujący polskie zespoły przed dziennikarzami uciekli drugim wyjściem.
Przed kamerami stanął tylko Grzegorz Lato. Szef PZPN jeszcze raz powtórzył, że Beenhakker już nie poprowadzi w żadnym meczu reprezentacji Polski. Prezes przyznał, że jego środowa wypowiedź tuż po meczu była zbyt emocjonalna
"Trochę się z tym pospieszyłem, ale działałem pod wpływem emocji. Tak naprawdę miałem powiedzieć, że decyzję podejmę we wtorek po spotkaniu z trenerem. Niczego to jednak nie zmienia, moja decyzja jest niepodważalna" - powiedział Lato.
Na pytanie, czy żałuje, że po nieudanych Mistrzostwach Europy Beenhakker pozostał selekcjonerem Lato odpowiedział: "Trener wykonał kawał dobrej roboty w polskim futbolu. Wywalczył historyczny awans do ME, w związku z tym dostał szansę. Teraz jednak widać, że coś się wypaliło, między nim i drużyną, a także PZPN".
Lato potwierdził, że prawdopodobnie dwa ostatnie spotkania w eliminacjach poprowadzi tymczasowy selekcjoner. Sugerował, że będzie to Stefan Majewski, jednak ostateczna decyzja w tej sprawie zostanie podjęta w przyszłym tygodniu.