Lechiści ciągłymi pudłami doprowadzają już swoich kibiców do białej gorączki. Skuteczności drużyny w tym sezonie nie potrafili poprawić nawet trzej kolejni trenerzy. Za kadencji Tomasza Kafarskiego biało-zieloni strzelili sześć goli w trzynastu meczach. Lepiej nie było też u Rafał Ulatowski (39 l.), za którego rządów Lechia zdołała zdobyć dwie bramki w czterech ligowych spotkaniach. Obecny szkoleniowiec, Paweł Janas jak na razie również nie radzi sobie z tym problemem. Wiosną przez 270 minut do bramki rywali jego drużyna wbiła tylko jednego gola.
W zespole zawodzą niemal wszyscy napastnicy. Żadnego pożytku nie ma z obcokrajowców z ataku. Aliaksandr Sazankou jest wiecznie kontuzjowany, Josip Tadić zwykle nie przemęcza się na treningach, za co trafił już do trzecioligowych rezerw, a o Fredzie Bensonie wszyscy zdążyli już zapomnieć. Pudłują na potęgę też: ściągnięty zimą z Widzewa Piotr Grzelczak czy ligowy weteran Tomasz Dawidowski.
Musimy zagrać skuteczniej, aby zdobyć ważne dla nas punkty. Właśnie ta skuteczność to nasz największy problem, ale cały czas nad tym pracujemy - mówił przed ostatnim meczem z Wisłą trener Janas.
Cała ta praca psu na budę się zdała - bo Lechia znów nie strzeliła gola i przegrała 0:2. Dla gdańskich piłkarzy zbawienne okazałoby się już chyba tylko powiększenie bramek. Najwyraźniej obecne regulaminowe wymiary (7,32 na 2,44 metra) to dla nich zdecydowanie za mało!