Kibice ekstraklasy niemal co sezon obserwują nowinki przed startem ligi, m.in. dotyczące systemu rozgrywek, ale tak wielu zmian nie było już dawno.

Począwszy od edycji 2019/20 z najwyższej klasy spadną trzy drużyny, a nie dwie, jak w ostatnich latach. To oznacza, że ich miejsce zajmą trzy zespoły z pierwszej ligi - bezpośredni awans uzyskają dwie najlepsze, a trzeci po barażach z udziałem drużyn z miejsc 3-6.

Reklama

Od nowego sezonu wprowadzono również obowiązek wystawienia w trakcie całego meczu co najmniej jednego młodzieżowca w składzie, tj. piłkarza z rocznika 1998 lub młodszego, posiadającego obywatelstwo polskie lub szkolonego w klubie zrzeszonym w PZPN przez co najmniej trzy lata. Zmiana ma pomóc w rozwoju młodych piłkarzy, a co za tym idzie, całego polskiego futbolu.

Reklama

Przepis o konieczności wystawienia młodzieżowca jest już znany w rozgrywkach na szczeblu centralnym Pucharu Polski, a także w niższych ligach, np. w drugiej (trzeci poziom) musi przebywać jednocześnie na boisku aż dwóch młodzieżowców w drużynie.

Pod koniec czerwca poinformowano, że partnerem tytularnym Ekstraklasy SA został PKO Bank Polski. Umowa obowiązywać będzie przez dwa lata, a zatem w sezonach 2019/20 i 2020/21 rozgrywki będą nosić nazwę PKO Ekstraklasa.

Jak już wcześniej informowała prowadząca rozgrywki spółka, wchodzi również w życie nowy model podziału pieniędzy, zgodnie z którym 44 procent kwoty będzie dystrybuowane między kluby po równo. Na pozostałą część złożą się: 20 proc. za miejsce w tabeli na koniec sezonu, 18 proc. za miejsce w tzw. rankingu historycznym, 14 proc. dla czterech drużyn występujących w rozgrywkach UEFA, zaś 0,5 proc. przypadnie klubom z dolnej ósemki z opłaty solidarnościowej. Od następnych rozgrywek wypłacane będzie także wsparcie o wartości 1 proc. drużynom, które spadną z ekstraklasy.

Reklama

Ligowa spółka szacuje, że w dwóch najbliższych sezonach przekaże klubom ekstraklasy najwyższe w historii środki.

Będzie to możliwe m.in. dzięki temu, że w najbliższych dwóch sezonach wpływy osiągane z tytułu praw mediowych mają wzrosnąć o 60 procent w stosunku do średniej rocznej wartości obowiązującego dotychczas kontraktu. W efekcie do klubów ma trafić co najmniej 225 mln zł w każdym sezonie.

Zmiany dotyczą również harmonogramu poszczególnych kolejek. Zmniejszy się liczba poniedziałkowych meczów – w sezonie będzie ich maksymalnie 15 (i nie zimą). W pozostałych kolejkach odbędzie się dodatkowy mecz w niedzielę.

Zgodnie z sugestiami klubów w rundzie finałowej będzie tylko jedna kolejka w środku tygodnia (w połowie maja 2020 roku), co pozwoli rozluźnić napięty kalendarz rozgrywek. W rezultacie decydująca runda potrwa o sześć dni dłużej.

Co pozostaje niezmienne? M.in. faworyt rozgrywek, którym znów wydaje się Legia. Wprawdzie warszawski zespół zaliczył bardzo słaby występ z Europa FC z Gibraltaru (remis 0:0 na wyjeździe w 1. rundzie kwalifikacji LE), ale na krajowym podwórku rzadko znajduje lepszych od siebie.

Od 2004 roku legioniści tylko raz zeszli z ligowego podium - w 2010 roku zajęli czwarte miejsce. Od sezonu 2012/13 pięciokrotnie zdobyli mistrzostwo (2013-14, 2016-18), a dwa razy - wicemistrzostwo kraju (2015, 2019).

Latem solidnie się wzmocnili, przynajmniej na "papierze", więc każde miejsce poniżej pierwszego będzie dla fanów z Łazienkowskiej rozczarowaniem. Drużynę zasilili m.in. Litwin Arvydas Novikovas z Jagiellonii Białystok (wybrany najlepszym piłkarzem 2018 w swoim kraju) i Gruzin Walerian Gwilia z Górnika Zabrze. Obaj byli czołowymi postaciami swoich poprzednich zespołów, a Gwilia, który trafił do śląskiego klubu zimą, wydatnie pomógł mu w utrzymaniu się w ekstraklasie.

Latem wicemistrzowie Polski pozyskali też m.in. 27-krotnego reprezentanta Serbii Ivana Obradovica i Brazylijczyka Luquinhasa, a z wypożyczenia do Piasta Gliwice wrócił Tomasz Jodłowiec, który miał udział w sensacyjnym wywalczeniu przez ten zespół tytułu mistrzowskiego. Po stronie ubytków należy wymienić przede wszystkim transfer Sebastiana Szymańskiego do Dynama Moskwa.

Kto zagrozi Legii? Bardzo mądrze prowadzony przez Waldemara Fornalika Piast oraz finalista poprzedniej edycji Pucharu Polski Jagiellonia - oprócz straty wspomnianych Jodłowca i Novikovasa - doznały jeszcze innych osłabień. Z Gliwic do hiszpańskiej ekstraklasy (beniaminek RCD Mallorca) przeniósł się solidny serbski obrońca Aleksander Sedlar, a z Białegostoku odszedł bramkarz Marian Kelemen.

W trakcie letniej przerwy gliwiczanie pozyskali m.in. słowackiego obrońcę Tomasa Huka, doświadczonego Bartosza Rymaniaka i hiszpańskiego napastnika Daniego Aquino, a wzmocnieniem Jagiellonii jest m.in. występujący w poprzednim sezonie w Miedzi Legnica Hiszpan Juan Camara.

Silna powinna być Lechia Gdańsk, już w poprzednim sezonie robiąca świetne wrażenie. Triumfatora Pucharu Polski wzmocnili m.in. Maciej Gajos z Lecha Poznań, wracający z wypożyczenia do Wisły Kraków Sławomir Peszko oraz jeden z najlepszych skrzydłowych ekstraklasy - Zarko Udovicic. W poprzednim sezonie Serb strzelił 10 goli dla Zagłębia Sosnowiec, co jednak nie uchroniło tego zespołu przed spadkiem. Obok sosnowiczan z ekstraklasą rozstała się Miedź.

"Zarko to jeden z najbardziej wytrzymałych i najszybszych zawodników w ekstraklasie" - powiedział po jego transferze do Lechii trener Piotr Stokowiec.

Dużo zmian było w Lechu, co może wyjść poznańskiemu klubowi na dobre. Poprzedni sezon okazał się bardzo nieudany - "Kolejorz" zajął ósme miejsce. Ciekawym transferem może być kapitan słowackiego pucharowicza DAC 1904 Dunajska Streda Lubomir Satka.

Warto zwrócić uwagę na beniaminków, czyli Raków Częstochowa i ŁKS Łódź. O ich sile kluby ekstraklasy przekonały się już w poprzednim sezonie w Pucharze Polski. Na przykład Lech, który w pierwszej rundzie dopiero po golu w ostatniej minucie dogrywki wyeliminował ŁKS (1:0), a w 1/16 finału uległ 0:1 Rakowowi. Częstochowianie w ćwierćfinale pokonali Legię 2:1 po dogrywce. Dopiero w półfinale po zaciętym boju ulegli 0:1 Lechii. Do ekstraklasy awansowali z pierwszego miejsca.

Rozsądna polityka transferowa, skuteczna praca trenerów - Marka Papszuna w Rakowie i Kazimierza Moskala w ŁKS - oraz wyniki letnich sparingów nakazują upatrywać w obu beniaminkach naprawdę groźnych rywali.

ŁKS niegdyś zyskał przydomek "Rycerzy Wiosny", ale wiele wskazuje na to, że już tej jesieni może pokazać się z dobrej strony. Ekipa Moskala stanowi mieszankę rutyny z młodością. Jej liderami są m.in. czołowy obrońca reprezentacji Polski do lat 20 Jan Sobociński, doświadczeni pomocnicy Rafał Kujawa, Łukasz Piątek i dobry technicznie Hiszpan Dani Ramirez, a także napastnik Łukasz Sekulski.

Raków, z uwagi na budowę stadionu, jesienne mecze w roli gospodarza będzie rozgrywać w Bełchatowie.

Królem strzelców poprzedniego sezonu był Hiszpan Igor Angulo z Górnika Zabrze, natomiast wicekrólem - doświadczony Marcin Robak, wówczas gracz Śląska Wrocław. Ten drugi, strzelec łącznie 120 goli w ekstraklasie (18 w poprzednim sezonie), na razie nie poprawi dorobku, gdyż wzmocnił odradzający się drugoligowy Widzew Łódź, w którym już kiedyś z powodzeniem występował.

W pierwszej kolejce najciekawiej zapowiada się sobotnie starcie Piasta z Lechem. Taka konfrontacja kończyła poprzedni sezon - wówczas gliwiczanie wygrali 1:0 i sięgnęli po tytuł. Legia podejmie w niedzielę siódmą w poprzednim sezonie Pogoń Szczecin, która także latem się wzmocniła i robiła dobre wrażenie w sparingach.

Inauguracja nastąpi w piątek o godz. 18 w Gdyni, gdzie Arka zmierzy się z Jagiellonią Białystok. Wieczorem tego dnia ŁKS podejmie Lechię.

Do końca roku rozegranych zostanie 20 kolejek, ostatnia jest zaplanowana na 21 grudnia. Po zimowej przerwie piłkarze wrócą na ligowe boiska 7 lutego, natomiast kończącą część zasadniczą 30. kolejkę zaplanowano na 11 kwietnia.

Wciąż obowiązuje system 37 kolejek bez podziału punktów po fazie zasadniczej. Po 30 kolejkach drużyny utworzą dwie ośmiozespołowe grupy: mistrzowską i spadkową, a następnie rozegrają jeszcze po siedem meczów. Piłkarze zakończą rozgrywki 22-23 maja 2020.