Haraslin w niezłym stylu rozpoczął sezon. 13 lipca w wygranym przez Lechię w Gliwicach 3:1 spotkaniu o Superpuchar Polski z Piastem zdobył dwie bramki, ale na pierwsze ligowe trafienie musiał czekać ponad dwa miesiące.
Miałem spokojną głowę. Nie stresowałem się, bo wiedziałem, że sezon jest długi i liczyłem, że bramki przyjdą w najważniejszym momencie. W poprzednim sezonie miałem z kolei dobry początek, ale w końcówce, czyli kiedy najbardziej tego potrzebowaliśmy, zabrakło moich goli i asyst – zauważył.
W sobotę w spotkaniu 9. kolejki Słowak strzelił drugiego gola, a gospodarze pokonali Koronę Kielce 2:0.
Pod koniec pierwszej połowy miałem świetną okazje, ale nie udało mi się jej wykorzystać, jednak po przerwie już jej nie zmarnowałem. Cieszę się, że zdobyłem bramkę i pomogłem zespołowi w odniesieniu zwycięstwa, ale najważniejsze, że wygraliśmy i trzy punkty zostały w Gdańsku. Zagraliśmy też "na zero z tyłu", co dla całego zespołu również jest bardzo istotne – stwierdził.
Gol 23-letniego skrzydłowego był niezwykle efektowny. Haraslin otrzymał prostopadłe podanie od Jarosława Kubickiego, popędził na bramkę rywali, w polu karnym ograł stopera Adnana Kovacevica i strzałem w długi róg nie dał szans bramkarzowi rywali.
Tak właśnie uderzam na treningu i teraz też wpadło. Mam nadzieję, że na tym nie poprzestanę. Musiałem co prawda wcześniej zejść z boiska, bo przy wślizgu coś zabolało mnie w łydce, ale myślę, że to tylko skurcz i chyba nic poważnego – dodał.
Lechia odniosła trzecie ligowe zwycięstwo z rzędu, ale Słowak nie zamierza popadać z tego powodu w euforię.
Spokojnie do tego podchodzimy, bo chcemy grać z takim samym nastawieniem jak w poprzednim sezonie. Czyli od meczu do meczu i regularnie zdobywać punkty – przyznał.
Teraz gdańszczan czeka rywalizacja w Pucharze Polski. We wtorek o 15.30 w meczu 1/32 finału tych rozgrywek broniący trofeum biało-zieloni zmierzą się w Wejherowie z zamykającym tabelę drugiej ligi Gryfem.
Przed tym spotkaniem musimy przestawić głowy, ale nie patrzymy na to, który w tabeli jest Gryf. To tylko jeden mecz i są dwa rozwiązania - albo wygrasz, albo przegrasz. Dlatego nie możemy pozwolić sobie na błędy i wpadkę. Musimy podejść do tej konfrontacji jak do meczów z Legią czy też z Lechem i zagrać na 120 procent - podsumował.