Oba zespoły już przed sezonem zaliczano do grona największych faworytów tej edycji Ligi Mistrzów. "Królewscy" doskonale wiedzą, jak sięgać po prymat w Europie. W obecnym formacie LM, czyli od sezonu 1992/93, triumfowali w niej ośmiokrotnie. A łącznie 14 razy, wliczając Puchar Europy. To dwukrotnie więcej od drugiego w klasyfikacji wszech czasów AC Milan.

Reklama

Manchester City tylko raz dotarł do finału (w 2021 przegrał z Chelsea Londyn), ale od wielu miesięcy spisuje się znakomicie. Podopieczni Josepa Guardioli nie przegrali meczu o stawkę od 5 lutego, są blisko obrony mistrzostwa Anglii. Real prymatu w kraju nie obroni - lepsza okazała się Barcelona.

W ubiegłym tygodniu na Santiago Bernabeu było 1:1. Rewanż zapowiadał się więc ciekawie, choć fachowcy zgodnie spodziewali się, że Manchester od początku ruszy do ataków.

I rzeczywiście tak było, ale chyba tak ogromnej przewagi "The Citizens" niewielu się spodziewało. Po 37 minutach piłkarze Guardioli prowadzili już 2:0 po dwóch golach Bernardo Silvy.

Ten wynik nie oddawał zresztą do końca przebiegu gry. Piłkarze City mieli znacznie więcej okazji, a "Królewscy" przez pół godziny bardzo rzadko wychodzili z własnej połowy.

Groźnie pod bramką Edersona w tej części gry zrobiło się dopiero w 35. minucie, gdy piłka po strzale Toniego Kroosa trafiła w poprzeczkę.

W drugiej połowie gospodarze nieco zwolnili, ale wciąż Real nie potrafił zagrozić poważnie ich bramce.

W 73. minucie Manchester City był bliski podwyższenia prowadzenia. W dogodnej sytuacji Erling Haaland przegrał jednak pojedynek z Thibautem Courtois - piłka po interwencji belgijskiego bramkarza odbiła się od poprzeczki.

Co się jednak odwlecze... Trzy minuty później było już 3:0. Początkowo UEFA i inne źródła zaliczyły gola jako samobójczego Edera Militao, ale później zapisano to trafienie Manuelowi Akanjiemu.

Reklama

W doliczonym czasie gry wynik ustalił wprowadzony krótko wcześniej za Haalanda Julian Alvarez, po świetnym podaniu innego gracza z ławki - Phila Fodena.

Niedługo potem sędzia Marciniak, który nie miał w tym meczu zbyt dużo pracy i trudnych sytuacji, zakończył zawody.

To dla nas piękny wieczór. Wiedzieliśmy, że może być ciężko. Ale pokonanie drużyny z Madrytu 4:0 u siebie było cudowne - powiedział bohater wieczoru Bernardo Silva.

Trenerowi Realu Carlo Ancelottiemu na pocieszenie pozostał fakt, że dokonał historycznego wyczynu. W środę włoski szkoleniowiec zaliczył 191. mecz w Lidze Mistrzów, co uczyniło go samodzielnym rekordzistą. Dotychczasowe osiągnięcie - 190 - dzielił z Alexem Fergusonem.

Dzień wcześniej awans wywalczył Inter Mediolan. W rewanżowym meczu pokonał w roli gospodarza na San Siro lokalnego rywala - AC Milan 1:0. Pierwsze spotkanie również wygrał Inter - 2:0.

To jedyne włoskie ekipy, które w XXI wieku triumfowały w Champions League: AC Milan w 2003 i 2007, natomiast Inter w 2010 roku.

Łącznie Inter sięgnął po to trofeum trzykrotnie - wcześniej w 1964 i 1965 roku.

Finał zostanie rozegrany 10 czerwca w Stambule.

Manchester City - Real Madryt 4:0 (2:0)
Bramki: Bernardo Silva dwie (23, 37), Manuel Akanji (76), Julian Alvarez (90+1)
Sędzia: Szymon Marciniak (Polska)
Manchester City: Ederson - Kyle Walker, John Stones, Ruben Dias, Manuel Akanji - Rodri, Kevin De Bruyne (84. Phil Foden), Ilkay Guendogan (79. Riyad Mahrez) - Bernando Silva, Erling Haaland (89. Julian Alvarez), Jack Grealish
Real Madryt: Thibaut Courtois - Dani Carvajal (80. Lucas Vazquez), Eder Militao, David Alaba, Eduardo Camavinga (80. Aurelien Tchouameni) - Federico Valverde, Toni Kroos (70. Marco Asensio), Luka Modric (63. Antonio Ruediger) - Rodrygo (80. Dani Ceballos), Karim Benzema, Vinicius Junior