Niemcy mieli pretensję do Marciniaka i jego asystentów o sytuację, która miała miejsce tuż przed gwizdkiem kończącym mecz. Michał Listkiewicz podniósł chorągiewkę i zasygnalizował pozycję spaloną dwóch piłkarzy Bayernu, którzy balansowali na jego granicy. Marciniak od razu gwizdkiem przerwał grę, ale Bawarczycy kontynuowali akcję i po chwili wpakowali piłkę do siatki Realu.

Reklama

Marciniak nie uznał gola na 2:2

Gol nie został zaliczony i mecz zakończył się zwycięstwem "Królewskich" 2:1, które dawało im awans do finału, a eliminowało Bayern. Telewizyjne powtórki i analizy wideo pokazały, że decyzja polskiego składu sędziowskiego była słuszna.

Reklama

Nie była jednak ona zgodna z wytycznymi FIFA. W sytuacjach "stykowych" zaleca się kontynuować akcję i dopiero po jej zakończeniu sprawdzić zgodnie z procedurami VAR, czy wszystko odbyło się zgodnie z przepisami.

Marciniak i Listkiewicz trochę się pospieszyli ze swoją decyzją. Po gwizdku przegrywającym grę VAR nie mógł już interweniować. Gdyby okazało się, że spalonego nie było, to gol i tak nie mógłby już być uznany. Na szczęście Listkiewicz miał dobre oko i słusznie wskazał pozycję spaloną, więc do żadnego wypaczenia wyniku nie doszło.

De Ligt stwierdził, że Listkiewicz przyznał się do błędu

Zachowanie polskich arbitrów mocno zdenerwowało piłkarzy Bayernu, którzy od razu po meczu ruszyli do nich z pretensjami.

Matthijas de Ligt w rozmowie z mediami stwierdził, że Listkiewicz przyznał, że popełnił błąd i przepraszał Bawarczyków.

Polscy sędziowie nie przepraszali piłkarzy Bayernu

Jak się jednak okazuje obrońca Bayernu źle zrozumiał słowa Listkiewicza. Żaden z polskich sędziów nie przepraszał piłkarzy Bayernu. Listkiewicz, otoczony piłkarzami, miał jedynie powiedzieć, że jeśli w tej sytuacji nie było spalonego, to popełnił błąd. Wziął odpowiedzialność na siebie, ale do błędu się nie przyznał - informuje serwis sport.pl.

W obronie Marciniaka i jego asystenta Tomasz Listkiewicza, stanął jego ojciec, Michał Listkiewicz. Były sędzia międzynarodowy i prezes PZPN w rozmowie z "Super Expressem" powiedział, że nie wierzy w słowa de Ligta, który przyznał, że "sędzia liniowy przepraszał go po zakończeniu spotkania".

Nie chce mi się wierzyć, bo sędziom nie wolno przepraszać. Syn ma na tyle doświadczenia. Przerabiałem wielokrotnie, że trenerzy i działacze mówili, że sędziowie przyznali się do błędu i przepraszali. To nie jest prawda. Sędziowie mają zakaz, oni nie są od przepraszania – stwierdził Listkiewicz senior.