Zespoły angielskiej ekstraklasy rozpoczęły w sobotę rundę rewanżową. Spotkanie na Anfield zapowiadało się ciekawie choćby z tego powodu, że Arsenal był ostatnią drużyną, która w Premier League urwała punkty Liverpoolowi. Oba zespoły spotkały się na Emirates Stadium 3 listopada w 11. kolejce, wówczas padł wynik 1:1.

Reklama

Od tej pory Liverpool wygrał wszystkie mecze w lidze (licząc z sobotnim - dziewięć). Jak przyznał trener Juergen Klopp, "nie ma na co narzekać".

Sobotni szlagier zaczął się dość niespodziewanie, od bramki dla Arsenalu w 11. minucie Ainslaya Maitlanda-Nilesa (jego pierwszy gol w sezonie), ale odpowiedź gospodarzy była błyskawiczna.

Między 14. i 16. minutą dwie bramki zdobył Firmino - drugą z nich po bardzo efektownym rajdzie. W 32. minucie na 3:1 podwyższył Senegalczyk Sadio Mane, a w doliczonym czasie pierwszej połowy gola z rzutu karnego strzelił Egipcjanin Mohamed Salah, dla którego to 13. trafienie w sezonie.

Popis Liverpoolu zakończył w 65. minucie Firmino, wykorzystując "jedenastkę".

Pomeczowe statystyki obrazują przebieg rywalizacji. Liverpool oddał tego dnia dziesięć celnych strzałów, a rywale - dwa.

Arsenal wygrał ostatnio na Anfield 2 września 2012 roku (2:0). W 14 późniejszych meczach między tymi zespołami - licząc wszystkie rozgrywki - zdobyto aż 59 bramek.

Trener "Kanonierów" Unai Emery w przeszłości rywalizował z Liverpoolem jako szkoleniowiec Sevilli. W 2016 roku, gdy prowadził hiszpański zespół, pokonał "The Reds" 3:1 w finale Ligi Europejskiej.

Reklama

Liverpool ma 54 punkty i już o dziewięć wyprzedza Tottenham Hotspur. Arsenal, który w ostatnich czterech wyjazdowych spotkaniach zdobył zaledwie punkt, jest piąty (38).

Sobotnia porażka Tottenhamu z Wolverhampton Wanderers to spora niespodzianka. Londyński zespół wygrał pięć kolejnych meczów w Premier League, a w dwóch poprzednich zdobył aż 11 bramek (6:2 z Evertonem i 5:0 z Bournemouth).

Przez długi czas nic nie zapowiadało sensacji w Londynie. Ekipa Hotspur prowadziła od 22. minuty (Harry Kane - 13. gol w rozgrywkach), ale końcówka spotkania należała do gości. Gole strzelili kolejno Francuz Willy Boly (72), Meksykanin Raul Jimenez (83) i jeden z wielu Portugalczyków w tym zespole Helder Costa (87).

"Mieliśmy dużo wiary w siebie po wyrównaniu. Mógłbym powiedzieć, że remis byłby dobrym rezultatem, ale nie potrafię kontrolować emocji moich piłkarzy, jeśli widzą przed sobą przestrzeń" - przyznał uradowany trener "Wilków" Portugalczyk Nuno Espirito Santo. Jego zespół awansował na siódme miejsce (29).

Trzeci w tabeli Manchester City (44), który przegrał dwa poprzednie mecze ligowe, zagra w niedzielę na wyjeździe z Southampton FC Jana Bednarka, obecnie zajmującym 17. miejsce (15).