Jedyny gol na Mendizorrotza Stadium padł w 37. minucie. Jordan ustawił piłkę 20 m od bramki gospodarzy, a dwóch jego kolegów z zespołu stanęło przed murem i zanim wykonawca kopnął piłkę machali podniesionymi rękoma, by utrudnić widoczność bramkarzowi Fernando Pacheco. Trudno ocenić, na ile im się to udało, ale 25-letni pomocnik, który latem trafił do Sevilli z Eibar, przymierzył idealnie i lecąca nad murem piłka zatrzymała się dopiero w siatce.
To trzecia wygrana Sevilli, a druga po trafieniu Jordana. Jedynego gola zdobył też 23 sierpnia w wyjazdowej potyczce z Granadą.
Od czerwca piłkarzy Sevilli trenuje Julen Lopetegui, który przed rokiem został zwolniony przez federację z funkcji selekcjonera tuż przed rozpoczęciem mundialu w Rosji za to, że podpisał kontrakt z Realem Madryt, a później - po niespełna czterech miesiącach - "podziękowano" mu w stołecznym klubie.
Za tydzień lider podejmie właśnie "Królewskich", którzy podobnie jak Atheltic Bilbao mają osiem punktów i zajmują trzecią lokatę. Drugie jest Atletico Madryt, choć w sobotę doznało pierwszej porażki w sezonie - 0:2 z Realem Sociedad San Sebastian.
Zespół Zinedine'a Zidane'a w sobotę wygrał z Levante 3:2. Do końcowego gwizdka nie mógł jednak być pewny sukcesu, choć już do przerwy wygrywał 3:0.
W odstępie zaledwie siedmiu minut, między 25. a 31., na listę strzelców wpisał się Francuz Karim Benzema, a przed przerwą wynik poprawił Brazylijczyk Casemiro.
Wysokie prowadzenie nie zwiastowało żadnych problemów gospodarzy w drugiej części, jednak zaledwie cztery minuty po zmianie stron bramkę dla Levante zdobył Borja Mayoral, wychowanek "Królewskich", który już drugi z rzędu sezon jest wypożyczony do mniej dużo utytułowanego rywala. Kwadrans przed końcem kontaktowe trafienie odnotował Gonzalo Melero, zaś w doliczonym przez sędziego czasie gry bliski doprowadzenia do remisu na Santiago Bernabeu był Jose Campany, jednak świetną interwencją popisał się Thibaut Courtois.
W 60. minucie na boisku pojawił się Eden Hazard, który latem trafił do Realu z Chelsea Londyn, a dopiero w sobotę zadebiutował w nowych barwach, gdyż wcześniej leczył kontuzję.
"Widać, że praktycznie każdym dotknięciem piłki może sprawić zagrozić bramce rywali, ale wyraźnie brakuje mu treningu. Odbył tylko cztery jednostki z resztą drużyny, ale jak nadrobi zaległości, to będzie wielkim wzmocnieniem" - powiedział o Belgu Zidane.
Broniąca tytułu Barcelona jest z siedmioma punktami piąta. Mistrz, mimo iż wciąż bez wracającego do pełni sił po kontuzji Argentyńczyka Lionela Messiego, rozbił w Valencię 5:2.
Już w drugiej minucie po składnej akcji gospodarzy byłego bramkarza "Barcy" Holendra Jaspera Cillessena pokonał 16-letni Ansu Fati, który debiutanckiego gola w La Liga uzyskał w poprzedniej kolejce. W siódmej na 2:0 podwyższył Holender Frenkie de Jong i przeciwnik był na łopatkach.
Dalsze bramki gospodarze zdobyli po przerwie, a do siatki piłkę skierowali Gerard Pique (51.) i zmiennik Fatiego Luis Suarez (61. i 82.). Urugwajczyk też przed kilka tygodni leczył uraz, którego nabawił się na inaugurację sezonu w Bilbao. Gole dla gości uzyskali Francuz Kevin Gameiro (27.) i Urugwajczyk Maximiliano Gomez (90+2).
Hiszpańskie media, nawet te z Madrytu, w niedzielę rozpływały się nad występem urodzonego 31 października 2002 roku Fatiego. Urodzony w Gwinea Bissau wychowanek "Barcy", który do Hiszpanii przeniósł się, gdy miał sześć lat, już skradł serca kibiców i jest porównywany do wielkiego nieobecnego początku sezonu, czyli Messiego.
"Narodziny gwiazdy" - napisał dziennik "Marca", a "AS" jego występ w sobotę określił mianem "niewiarygodnego show". "Ansu, z jakiej planety pochodzisz?" - pytał z kolei kataloński "Sport".
Obecność na trybunach selekcjonera reprezentacji Hiszpanii Roberto Moreno sprawiły, że pojawił się temat gry Fatiego w jego drużynie.
"To dzieje się poza mną, ale wiem, że federacja nad tym pracuje. Wydaje się, że decyzja należy do samego zawodnika, bo nie ma przeszkód formalnych, by występował w naszym zespole. Musimy cierpliwie poczekać" - wspomniał Moreno.
Trener Barcelony Ernesto Valverde przyznał, że tempo, w jakim rozwija się Fati jest niezwykłe. "Podobnie jak jego występ przeciw Valencii. Pierwsze dotknięcie piłki - gol, drugie - asysta, trzecie - prawie gol. Nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z nietuzinkowym talentem" - ocenił.
Młodego kolegę chwalili koledzy z zespołu, ale i przestrzegali. "Jeśli wykorzysta talent, który ma, będziemy świadkami pięknej futbolowej historii. Ale równie ważne jest, by zawsze miał głowę na karku i twardo stąpał po ziemi. Znam kilku zawodników, którzy wejście do drużyny mieli podobne, a później... " - zawiesił głos inny z wychowanków słynnej akademii "La Masia" Sergio Busquets.