Niedawno pisaliśmy o tym, że po igrzyskach trenerem męskiej kadry przestanie być Raul Lozano. Argentynczyk nie zaakceptował warunków przedłużenia umowy z PZPS.
"Lozano dostał od nas ofertę: jeżeli zdobędzie medal, porozmawiamy o przedłużeniu kontraktu. Na co odparł, że jego takie warunki nie interesują" - mówi nam Mirosław Przedpełski, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej.
Nadal jednak nie wiadomo, co dalej z Bonittą. Ostatnio pojawiły się głosy, że Włoch podpadł działaczom PZPS wyrzucając ze zgrupowania w Szczyrku trzy zawodniczki za spóźnienie się na kolację. Wprawdzie później sytuacja została wyjaśniona, ale niesmak pozostał.
"Nikt z działaczy nie rozmawiał ze mną na temat przedłużenia współpracy po igrzyskach, a wówczas kończy mi się kontrakt w Polsce. Jeśli PZPS nie będzie zainteresowany współpracą ze mną, wrócę do Włoch i poszukam ligowego zespołu siatkarzy" - mówił niedawno na łamach "Przeglądu Sportowego" Bonitta.
Dlaczego Lozano był już wzywany "na dywanik", a Bonitta jeszcze nie? "Poczekamy, co Włoch osiągnie na igrzyskach olimpijskich. Po nich możemy porozmawiać o przedłużeniu z nim pracy. Oczywiście wtedy, gdy osiągnie dobry wynik. Zobaczymy, czy jego metody pracy się sprawdzą" - podkreśla Przedpełski.
Prezes nie chce powiedzieć, czy Włocha podobnie jak Lozano uratuje tylko zdobycie medalu. Ale trudno będzie Bonitcie obronić się, jeśli nie znajdzie się w z reprezentacją w strefie medalowej.
"Do prowadzenia naszych reprezentacji jest długa kolejka chętnych trenerów. Dobrze płacimy, jest wielkie zainteresowanie kibiców, a zmiany czasami są potrzebne" - sugeruje Przedpełski.
Zanosi sie więc na to, że już w sierpniu Bonitta podobnie jak Lozano usłyszy od działaczy PZPS "arrivederci".