Na drugą rundę mistrzostw świata polska drużyna zostaje w Warnie, co ma swoje plusy i minusy. Wśród tych pierwszych wymienić chyba można kibiców, którzy nie tylko zasiadali dotychczas licznie na trybunach Pałacu Kultury i Sportu, ale także efektownie żegnali pod hotelem pana i kolegów przed meczami. Można było odnieść wrażenie, że reprezentacja gra w kraju?
Te szpalery na pewno zrobiły na mnie wrażenie. To końcówka okresu wakacyjnego, a Bułgaria jest pod tym względem atrakcyjnym kierunkiem dla Polaków. Pogoda dopisuje, więc nie ma się co dziwić, że jest tu sporo wczasowiczów, którzy też pewnie mieli na uwadze to, iż będą tu we wrześniu MŚ i łączą przyjemne z pożytecznym...może nawet dwie przyjemności ze sobą. Cieszy nas to bardzo oczywiście. Atmosfera na meczach jest super. Przypominają się trochę mistrzostwa w Polsce. Wtedy było to oczywiście na trochę większą skalę, ale jest to na pewno bardzo miły akcent, dzięki któremu możemy się poczuć jak w ojczyźnie.
Vital Heynen postanowił na tę imprezę zabrać tylko trzech środkowych. Cały sztab szkoleniowy chucha i dmucha na zawodników występujących na tej pozycji?
Ja poniekąd czuję trochę takie pobłażliwsze traktowanie. Może z racji tego, że jestem troszkę starszy niż moi dwaj pozostali koledzy grający na środku. Wiadomo, jest nas tylko trzech, a w każdym meczu musi grać co najmniej dwóch. Może jesteśmy czasem troszeczkę bardziej oszczędzani. Na moje pytanie, dlaczego zabrał trzech środkowy a nie czterech trener powiedział, że wziął trzech najlepszych i nie było sensu brać czwartego. Trochę nas tym stwierdzeniem połechtał. Wystarczyło nam to, "kupił" nas tym, jesteśmy do jego dyspozycji i robimy wszystko, czego od nas chce.
Słynie on z tego, że jeśli chodzi o aspekt psychologiczny, to wie, jak rozegrać sprawę...
To się zgadza. Pod tym względem jest naprawdę... przede wszystkim w porządku człowiekiem. Nie tyle trenerem, co człowiekiem.
Niektórzy zawodnicy przyznali jednak, że nie spodziewali się na początku współpracy z nim, że będzie aż tak dużo krzyczał. Słynie z tego, że jest bardzo ekspresyjny i wybuchowy. Pan się szybko do tego przyzwyczaił?
W ogóle mi to nie przeszkadza po tym co przechodzę w klubie. To jest tylko ułamek tego, co się dzieje u nas na treningach i meczach w Gdańsku (Trefla prowadzi Włoch Andrea Anastasi - PAP). Tak że na mnie to nie robi żadnego wrażenia. Poza tym chyba jeszcze nie dawałem trenerowi zbytnio powodów, by na mnie krzyczał. Widocznie robię wszystko to, co chce. A jeśli się robi wszystko, co on chce, a przy tym popełnia błędy, to są one wybaczane. I mi to odpowiada.
Czy Heynen chwali także swoich podopiecznych? A może zdarza mu się to rzadko lub wręcz za rzadko?
Myślę, że pod tym względem jest wyważony. Chwali jak i gani w podobnych proporcjach. Oczywiście, czasem jak ktoś na treningu troszkę za bardzo już zaczyna +kozaczyć+, to wtedy go sprowadza do parteru. Ale w taki żartobliwy sposób i naprawdę jest to do przyjęcia dla wszystkich. Każdy wie, że może się spotkać z lekkim uszczypnięciem, ale mimo wszystko trener chwali zawodnika, któremu naprawdę idzie.
Wspominał pan o różnicy wieku między panem, a dwoma pozostałymi środkowymi. Mateusz Bieniek jest młodszy o siedem lat, a Jakub Kochanowski o 10. Cała reprezentacja składa się z grupy doświadczonych oraz grona młodych zawodników. Na co dzień w hotelu weterani trzymają się razem, a młodzi w swoim gronie?
Nie, nie ma w ogóle takiego podziału. Nie czuję się tutaj najstarszy (miano to dzieli z Grzegorzem Łomaczem - PAP), bo dla mnie...czas się trochę zatrzymał. Mówię tu o swoim odczuciu. Ciężko mi przyjąć do wiadomości, że mam już te prawie 31 lat. Ja ciągle czuję się jakbym miał 20 parę. Nie mówię tu oczywiście o fizycznej stronie, tylko o stanie ducha i myśleniu. Sądzę, że też przez to właśnie te granice w naszej drużynie między 31-latkami i 21-latkami są zatarte. Te 10 lat nie robi nam praktycznie różnicy.
Zawodnicy nieraz narzekali w pierwszej rundzie bułgarsko-włoskiego czempionatu na nadmiar wolnego czasu. Teraz trzeba czekać drugi dzień na rozpoczęcie następnej fazy zmagań. Tęsknota za bliskimi tym bardziej daje się we znaki?
Oj tak. Niestety, jak widzę w hotelu jakieś małe dzieci, to od razu mi się przypomina moja córa i już chciałbym wracać. Ale jakoś tam zbieram się jednak do kupy. Dzięki rozmowom wideo i telefonowi jakoś to idzie.
Nieraz zawodnicy przed ważnymi turniejami składają różne deklaracje, np. że nie będą się golić w czasie tej imprezy lub zrobią coś, jeśli drużyna zdobędzie medal. U biało-czerwonych też pojawiły się takie pomysły?
No parę takich zakładów jest. Przy rozmowie o tym, że jeśli przywieziemy jakiś medal jakiś czas temu niektórzy już się zgłosili do odpowiedzi. Na razie to pozostaje w tajemnicy. Jeśli oni będą chcieli się podzielić tym, to się podzielą. Ja żadnego takiego postanowienia nie mam. Zobaczymy. Może wszyscy wpadniemy na jakiś taki pomysł, że jak wygramy, to zrobimy coś wspólnie? Na razie jeszcze czegoś takiego nie było.
To może bliżej finału?
W sumie takie rzeczy powinno się założyć przed turniejem. Teraz to nie czas, żeby myśleć nad takimi rzeczami. Trzeba się skupić na tym, by ten medal zdobyć.