Po pierwszych meczach 1/8 finału Ligi Mistrzów można śmiało powiedzieć, że pana Itas Trentino pewnie awansuje dalej, a zdecydowanie większych emocji powinny dostarczyć mecze polskich drużyn z Częstochowy i z Bełchatowa.

Rzeczywiście Portol Mallorca nie powinien sprawić nam kłopotów, zwłaszcza że pierwszy mecz wygraliśmy 3:0. Mam nadzieję, że spokojnie awansujemy, a naszym następnym rywalem będzie AZS Częstochowa.

Reklama

Czy wicemistrzów Polski stać na to, by po raz drugi pokonać Coprę Piacenza? Po niedzielnym meczu ligowym Itasu z tym rywalem został pan uznany najlepszym zawodnikiem spotkania...

Mój cały zespół zagrał dobrze, dlatego zwyciężyliśmy. To jednak nie jest ta sama Copra, co w poprzednim sezonie. I nie ta sama, co z Hristo Zlatanovem i Joao Paolo Bravo. Ich brak naprawdę robi różnicę. Dlatego teraz jest bardzo dobry moment, by ograć Coprę.

Reklama

Wiemy, że Bravo na pewno nie zagra. A Zlatanov?

Nawet jeśli wystąpi, to po trzech tygodniach bez gry i treningu ciężko mu będzie decydować o wyniku.

Co powinni zrobić częstochowianie, by awansować do ćwierćfinału Ligi Mistrzów?

Reklama

Grać tak, jak w pierwszym spotkaniu: nie przestraszyć się, pokazać radosną, otwartą siatkówkę. Walczyć bez strachu i respektu dla rywala. Wierzę, że częstochowianie awansują. Chciałbym znów zagrać w Polonii, czyli hali, w której kiedyś występowałem regularnie. To byłaby naprawdę wspaniała sprawa.

Halę pan zna, obecnych zawodników mniej. Nie znał ich również trener Angelo Lorenzetti, bo po porażce we Włoszech powiedział, że w Polsce jego Copra zmiażdży rywali, którzy są słabi technicznie.

Znam Andrzeja Stelmacha, no i z kadry Piotrka Nowakowskiego oraz Zbyszka Bartmana. I Wojtka Gradowskiego z reprezentacji B. Ale wiem, co potrafią. A co do wypowiedzi Lorenzettiego, to była ona pod publiczkę. Włosi lubią rozmawiać w takim stylu. Nie ma sensu na te zaczepki odpowiadać, najlepiej po prostu wyjść i wygrać mecz.

Grał pan także w drugim z zespołów, który nadal reprezentuje Polskę w Lidze Mistrzów: w Skrze. Trzy lata temu nie udało wam się awansować do Final Four, który teraz jest celem bełchatowian. Tym razem będzie lepiej?

Pamiętam tamten sezon. Wyeliminowaliśmy Noliko Maaseik, a w decydujących spotkaniach zmierzyliśmy się z Iraklisem Saloniki, z Lloyem Ballem i Claytonem Stanleyem. O tym, że odpadliśmy, zadecydował pierwszy mecz przegrany 0:3. Teraz Skra ma większe szanse, przywiozła z Moskwy niezły wynik. Każdy straszył Dynamem, a chłopcy pokazali, że nie taki ten diabeł straszny. Przed rewanżem nie stawiałbym już Rosjan w roli faworyta.

Rozmawiał pan z Mariuszem Wlazłym? Problemem są jego kłopoty zdrowotne...

Na temat zdrowia Mariusza nic nie będę mówił. Ale życzyliśmy sobie spotkania w Final Four w Pradze. Byłoby kapitalnie zobaczyć znajome twarze po drugiej stronie siatki.

Pan jest w lepszej sytuacji niż Wlazły. Po problemach zdrowotnych z początku rozgrywek nie ma już śladu i gra pan świetnie. Pana zespół prowadzi w tabeli, wszystko układa się znakomicie.

Teoretycznie tak, ale na podsumowania poczekajmy do jego zakończenia. Jeśli zakończylibyśmy rozgrywki drugim mistrzostwem, byłby rzeczywiście lepszy od poprzedniego. Na razie mam więcej indywidualnych nagród, ale one nie mają większego znaczenia.