Śmiało można powiedzieć, że dla Adama Małysza (14. miejsce) i jego kolegów był to zmarnowany czas. Pierwszy konkurs w tym sezonie dość niespodziewanie wygrał Simon Ammann. Szwajcar utarł nosa faworyzowanym Austriakom, którzy zajęli kolejne trzy miejsca. Same zawody były mało emocjonujące, bo zmienny wiatr oraz krótki rozbieg uniemożliwiały dalekie loty. Ofiarami pogody i decyzji podejmowanych przez jury zostali między innymi Anders Jacobsen oraz spisujący się wcześniej fantastycznie faworyt gospodarzy, Matti Hautamaeki. Fin, który na treningach z łatwością przekraczał 130 metrów, w konkursie spadł na 78. metr i zajął ostatnie miejsce.

Reklama

O tym, że jest w formie, pokazał godzinę później, podczas rozegranych tego samego dnia i składających się z tego powodu tylko jednej serii zawodów drużynowych. Jego skok na 140 metrów przypieczętował sensacyjne zwycięstwo teoretycznie osłabionych brakiem Janne Ahonena (zakończył karierę) i Janne Happonena (leczy złamaną nogę) Finów. Polacy zajęli 7. miejsce.

Przeciętnie w obu sobotnich konkursach zaprezentował się Małysz. Za rok trenerzy kadry powinni zastanowić się, czy przyjazd do Kuusamo ma sens. Gdyby najlepszy polski skoczek zamiast walczyć z wiatrem i śniegiem na kapryśnej skoczni Ruka potrenował w tym czasie w sprzyjających warunkach, efekt pewnie byłby lepszy. Wiele innych ekip zlekceważyło zawody w Finlandii. Czesi zdecydowali się na przyjazd do Kuusamo w ostatniej chwili, ale zrezygnowali z udziału w konkursie drużynowym. Niektórzy zawodnicy dopiero tu po raz pierwszy skakali na śniegu. Polacy też rozważali bojkot rozpoczęcia sezonu.

"Zastanawialiśmy się nad odpuszczeniem tego wyjazdu. Właśnie z powodu panujących tu często dziwnych warunków. Po kilku fatalnych latach z rzędu, w ubiegłym sezonie odbył się decydujący sprawdzian. Dziś można powiedzieć, że jak na złość poszło wtedy sprawnie i miastu nie odebrano praw organizacji Pucharu Świata" - opowiadał Małysz.

Reklama

Pomysł rezygnacji z wyjazdu do Kuusamo pojawił się rok temu, po rozegranych wtedy konkursach. "Ostatecznie założyliśmy, że przyjeżdżamy i startujemy. Nie da się jednak ukryć, że atmosfera wokół tutejszych zawodów zrobiła się nieciekawa" - mówi trener Łukasz Kruczek, który występ naszej reprezentacji ocenił na słabą tróję. Średnio zadowolony z wyników rozegranych jednego dnia konkursów był też Małysz. "Rozpoczęcie sezonu zaliczyliśmy, ale na pewno nie było ono takie, jak bym chciał. Wypadałoby trzymać się cały czas w pierwszej dziesiątce" - przyznał.