Treningowe skoki rozpoczęły się z godzinnym opóźnieniem i szybko też zostały odwołane i przełożone na piątek, przed serię kwalifikacyjną. Zdążyło skoczyć tylko 36 zawodników, wśród nich dwóch Polaków. Piotr Żyła uzyskał 110 m, a Robert Mateja - 105 m. Najbardziej zawiedzeni wracali ze skoczni trzej Austriacy - rutyniarze Martin Koch i Wolfgang Loitzl oraz rewelacja tego sezonu, 17-letni Mario Innauer. Wyniki czwartkowych treningów miały rozstrzygnąć o tym, który z nich wystartuje w sobotnim konkursie. Pewni miejsca w austriackiej reprezentacji są już Gregor Schlierenzauer, Thomas Morgenstern i Andreas Kofler.
Trójkę Austriaków czeka zatem kilkanaście godzin dodatkowego stresu. Im bliżej do pierwszych skoków w mistrzostwach świata, tym zresztą wszystkim zawodnikom coraz trudniej zapomnieć o stawce. Skuteczna metoda radzenia sobie z presją w takich chwilach jest równie ważna, jak umiejętności sportowe. Skoczkowie na różne sposoby próbują odsunąć od siebie myśli o rywalizacji. Podczas poprzednich mistrzostw świata Niemcy wzięli udział w sesji fotograficznej. Norwegowie bawili się w knajpach Oberstdorfu. W tym roku ich najlepszy zawodnik Anders Jacobsen przed wyjazdem do Japonii wystąpił w pokazie mody.
Nasz faworyt Adam Małysz nie kryje, że żaden z tych sposobów nie gwarantuje powodzenia. "Nie ma uniwersalnej reguły, złotego środka" - twierdzi trzykrotny mistrz świata. "Wiele zależy w jakiej roli jedzie się na mistrzostwa. Zawodnik w formie jest pewny swego, ale wysokie oczekiwania zwiększają zdenerwowanie przed decydującymi momentami. Jeśli nie skaczesz dobrze, ludzie nie zwracają na ciebie szczególnej uwagi i stres jest mniejszy. Ale z kolei w takiej sytuacji bardziej się chce wypaść jak najlepiej i z tego powodu popełnia się więcej błędów. I tak źle, i tak niedobrze" - mówi ze śmiechem Małysz.
Nawet tej klasy zawodnikowi co Małysz nie jest łatwo zapomnieć, że w sobotę na Okurayamie będzie jednym faworytów. Przez lata wypracował i wypróbował metody radzenia sobie ze stresem. Większość z nich pochodzi jeszcze z czasów współpracy z psychologiem Janem Blecharzem. "Sięgam po nie kiedy jestem rozstrojony i rozdrażniony" - przyznaje skoczek. By wyciszyć się przed ważnymi startami Małysz korzysta też z nowoczesnych technologii - systemu do nauki języków obcych Sita. "W stanowiących część kompletu okularach zamontowane są czerwone diody, które za sprawą wężyka umieszczanego w nosie pulsują w rytm oddechu. To, w połączeniu z płynącą ze słuchawek muzyką relaksacyjną, wprowadza w stan podobny do hipnozy" - opowiada DZIENNIKOWI.
Kupiony w celach relaksacyjnych zestaw pomógł też Małyszowi nauczyć się płynnie mówić po niemiecku. "To działa, choć na początku miałem spore wątpliwości. Nauka zaczyna się około 10 minut po uruchomieniu systemu. Wcześniej leci tylko spokojna muzyka, przy której ja zawsze zasypiałem. Budziłem się na koniec lekcji i nic nie pamiętałem" - wspomina.
Wątpliwości Małysza rozwiał doktor Blecharz, do którego mistrz zwrócił się z prośbą o radę. "Bardzo dobrze, właśnie w ten sposób wiedza wchodzi ci do głowy" - zapewnił psycholog. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Z dnia na dzień Małysz zaczął swobodnie rozmawiać ze swoim menedżerem Edim Federerem oraz trenerem Heinzem Kuttinem. Teraz bez problemów udziela wywiadów na żywo niemieckim stacjom telewizyjnym.
"Nieraz używałem niezrozumiałych dla siebie słów. Oni coś mówili, ja odpowiadałem. Dopiero potem się zastanawiałem: „Co ja gadałem, pewnie jakieś głupoty? Ale skoro odpowiadali, to może rozumieli?”. Któregoś dnia nie wytrzymałem i zapytałem o to Ediego. Odpowiedział: „Z gramatyką i stylem masz kłopoty, ale słówka znasz idealnie” - chwali się Adam.