Te mokre oczy to od śniegu?
Szkoda gadać. Bałem się tego skoku niezmiernie. Zaczął sypać śnieg i mogło hamować w torach. Postanowiłem iść na całość. Złapie, to złapie. A jak nie, to polecę. No i zjechałem bez problemów, a w powietrzu było już całkiem fajnie. Co mogę więcej powiedzieć, niezmiernie się cieszę.
Rzeczywiście nie był pan pewny, że się uda?
Nie byłem. Pamiętacie, co stało się w Oslo. Wszyscy nastawili się, że wygram, a musiałem oddać koszulkę lidera Jacobsenowi. Dziś stresowałem się najbardziej w porównaniu do tych wszystkich spędzonych tu dni. Rano nawet rozbolał mnie brzuch. Ale cały czas przypominałem sobie, że skacze mi się dobrze, że jestem w formie i nic nie może mi przeszkodzić.
Nie było kłopotu z zaśnięciem?
Nie. Już wieczorem przestawiłem sobie zegarek o godzinę do przodu i o 22 spałem. Obudził mnie dopiero budzik.
Miał pan w trakcie tego sezonu moment zwątpienia? Po konkursie w Vikersund tracił pan do Jacobsena aż 359 punktów.
Wtedy w ogóle nie myślałem o tym, że mogę go dogonić. Czułem, że moje skoki są dobre, że idzie mi lepiej. Ale Jacobsen też się nie poddawał, wygrał przecież w Willingen. W to, że można go dopaść, uwierzyłem dopiero w Skandynawii. Jacobsen i Schlierenzauer nie byli w tak wysokiej formie jak wcześniej. Pomyślałem, że jest szansa. I zacząłem atakować.
Koniec sezonu to był prawdziwy nokaut. Wygrał pan 9 z 13 konkursów.
Dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzyli. Trenerom i serwismenom, którzy przygotowali mi te specjalne narty z namalowaną Kryształową Kulą.
Jak oceni pan pierwszy rok pracy z Hannu Lepistoe.
Żadnych minusów, same plusy. Nie tylko ja odnoszę sukcesy, ale i inni robią postępy. Kamil Stoch dwa razy pobił dziś rekord życiowy. Ja to już jestem stary, będę jeszcze trochę skakał, ale młodzi biorą się do pracy.
Ale podobno potrafi pan powiedzieć trenerowi "nie"?
On docenia moją inwencję. Przykładowo: ćwiczenia pozycji dojazdowej albo imitacje były bardzo statyczne. Powiedziałem Hannu, że jeśli kolano ma być stabilne, to musimy ćwiczyć bardziej dynamicznie, do przodu. Pomyślał nad tym trochę, pomyślał i przyznał mi rację. Doszliśmy do porozumienia i zmieniliśmy trening, zresztą jak cały świat. Wszyscy robią to inaczej niż Jakub Janda, który ciągle odbija się w miejscu.
Trener Jan Szturc twierdzi, że jest pan teraz mocniejszy niż wtedy, gdy poprzednio zdobywał pan Puchar Świata.
Ma rację. Starzeję się, utrzymywanie w czołówce kosztuje mnie coraz więcej i tę ostatnią Kryształową Kulę najciężej było zdobyć. Poprzednich byłem pewien, już przyjeżdżając do Planicy. Teraz walczyłem do końca.
Po pierwszej serii chyba już wszystko było jasne?
Poczułem wielką ulgę i pomyślałem, że nawet gdy będzie druga seria, to uda się wygrać. Napięcie zeszło ze mnie, gdy usłyszałem, ile skoczył Jacobsen i że nie jest pierwszy. To było najważniejsze.
Jak zawiezie pan Puchar do domu?
Zawsze dawali taką drewnianą skrzynię.
Co teraz?
Muszę odpocząć. To był jeden z trudniejszych sezonów w życiu. Chcę dalej cieszyć się z tego, co robię. To jest najważniejsze. I mam nadzieję, że następny sezon będzie podobny.
W Planicy wspierała pana cała rodzina
Zawsze miałem ich wsparcie. Przyjechała żona z córką, rodzice i chyba jeszcze pół Wisły. I pół Zakopanego.
Adam Małysz znów jest wielki. Nasz mistrz po raz czwarty zdobył Kryształową Kulę. Zwycięstwo w Pucharze Świata zapewnił sobie, wygrywając trzy ostatnie konkursy w Planicy. "To był jeden z trudniejszych sezonów w życiu. Ale cieszę się niezmiernie"- mówi nasz mistrz w rozmowie z DZIENNIKIEM.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama