Justyna Kowalczyk zajęła czwarte miejsce w biegu na 2,5 km techniką dowolną w szwedzkim Falun. Zwycięstwo i miano "królowej Moerdarbakken" przypadło Norweżce Marit Bjoergen. To była druga konkurencja narciarskiego Finału Pucharu Świata.
Podopieczna Aleksandra Wierietielnego straciła do Bjoergen 14,2 s. Pozostałe miejsca na podium zajęły Szwedka Charlotte Kalla (6,2 s) i kolejna Norweżka Marthe Kristoffersen (11,4 s).
Moerdarbakken (Mordercza Góra) - to wzniesienie, na które zawodniczki wbiegały przez półtora kilometra. Zadania w piątek nie ułatwiał także późniejszy stromy zjazd.
Trasa bardzo ciężka, ale tego należało się spodziewać. Przecież zwyciężczyni nazywana jest "królową Moerdarbakken", czyli jednego z największych podbiegów w całym Pucharze Świata. 2,5 km to taka dziwna konkurencja, zbyt długa na sprint, a jednocześnie nie jest typowo wytrzymałościowa - powiedziała na mecie Kowalczyk.
Mistrzyni olimpijska z Vancouver awansowała na czwarte miejsce w klasyfikacji Finału PŚ. Do Bjoergen traci 50,1 s, ale do zajmującej trzecie miejsce Rosjanki Julii Iwanowej już tylko 3,6 s. Druga jest Kalla.
Natomiast w klasyfikacji generalnej PŚ prowadząca Bjoergen ma nad Kowalczyk 170 punktów przewagi. Choć do zdobycia pozostało ich jeszcze 250, to szanse Polki na czwarty triumf z rzędu są czysto teoretyczne.
Nie da się ukryć, że nie jestem już w tak dobrej formie jak jeszcze miesiąc temu. To jednak zupełnie normalne w biegach narciarskich. Taka jest fizjologa. Są tacy, którzy potrafią tę fizjologię prześcignąć, ale nie ma ich wielu. Mój organizm reaguje tak, jak w wielu książkach mądrzy ludzie napisali. Dlatego jestem zadowolona, że wciąż mogę zajmować miejsca w pierwszej piątce - oceniła narciarka z Kasiny Wielkiej.
Finał PŚ rozgrywany jest na podobnej zasadzie co Tour de Ski. W ostatnim, niedzielnym biegu na dochodzenie zawodniczki wystartują z zachowaniem różnic czasowych, jakie wypracowały wcześniej. Na sobotę zaplanowano natomiast bieg ze startu wspólnego na 10 km techniką klasyczną. Początek zawodów o 15.15.
Dzisiejszy bieg był trudny, przed nami jeszcze dwa i koniec. Nie będę ukrywał, jesteśmy już wszyscy bardzo zmęczeni i nie możemy się doczekać niedzieli - podsumował Wierietielny.