Nie pojadę do Finlandii jako statystka, aby walczyć o 8.-10. miejsce i po prostu być tam ze względu na moje nazwisko. Jeżeli stwierdzę, że nie mam szans na medal, a tylko taka opcja wchodzi w grę, to oddam swoje miejsce młodszej koleżance z reprezentacji - powiedziała słynna biegaczka w rozmowie z dziennikiem "Verdens Gang".
Bjoergen już w trzy tygodnie po porodzie rozpoczęła treningi i wystartowała dwa razy. Po raz pierwszy 12 marca w biegu swojego imienia "Marit Bjoergen Rennet" na dystansie 42 kilometrów, a drugi - 16 marca w sprincie w Sarpsborg, w którym zajęła piąte miejsce po upadku zaraz na początku rywalizacji.
To nie były prawdziwe starty. Oba biegi miały charakter pokazowy, a prawdziwy test nastąpi podczas drugiej części mistrzostw Norwegii w Beitostoelen na początku kwietnia - powiedziała.
Początkowo zgłosiła się tylko do biegu na 5 kilometrów techniką dowolną 1 kwietnia, lecz w ostatnich dniach jej nazwisko pojawiło się również na liście biegu na 30 kilometrów tą samą techniką, który rozegrany zostanie dzień później. Według norweskich mediów oba starty mają na celu sprawdzenie możliwości w walce z najgroźniejszą rywalka i zwyciężczynią ostatniego Pucharu Świata Therese Johaug.
Będą szczególnie ważne ze względu na planowanie przygotowań do następnego sezonu. Moja sytuacja jednak zmieniła się diametralnie i nie chodzi tu o stronę fizyczną. Wiem w jakiej jestem dyspozycji i wiem, że jestem w stanie szybko dojść do formy, lecz po prostu narty znalazły się na drugim miejscu, a priorytetem jest teraz mój mały Marius. To on jest najważniejszy w moim życiu. Według jego potrzeb będę planowała też przygotowania do MŚ w Lahti i nic nie jest w stanie zmienić tej sytuacji - powiedziała Norweżka.