Pod koniec meczu, po jednej z kontrowersyjnych sytuacji, któryś ze Słoweńców zaczął wykrzyliwać pod adresem Wenty obraźliwe słowa. Twórca srebrnej z 2007 i brązowej z 2009 roku drużyny mistrzostw świata w pierwszym momencie zareagował nerwowo. Jednak w porę jego podopieczni, z rosłymi braćmi Michałem i Krzysztofem Jureckimi na czele, przytrzymali trenera.
Jak podkreślił 48-letni Wenta, nie był to żaden z zawodników, ani tym bardziej szkoleniowiec Słoweńców Zvonimir Serdarusic, którego darzy ogromnym szacunkiem.
"To nie miało nic wspólnego ze słoweńskimi piłkarzami, ani z Noką (Serdarusicem), ani z sędziami. To był jeden człowiek z ich ławki, który coś krzyknął do mnie w trakcie końcówki meczu. Ja jemu odpowiedziałem: <dobra, pogadamy po meczu, albo się spotkamy>, a on przyleciał do mnie i dalej zaczął mi ubliżać, coś w rodzaju to chodź idziemy za winkiel. Ja mu na to, że poczekamy po meczu, spotkamy się w hali" - powiedział Wenta.
Po spotkaniu obaj trenerzy długo wyjaśniali sobie zaistniałą sytuację. Było to o tyle trudne, że Serdarusic pod wpływem emocji zupełnie stracił głos i podczas pomeczowej konferencji nie mógł wykrztusic z siebie choćby jednego zdania.
"Noka podszedł do mnie, porozmawialiśmy - kontynuował Wenta. - Mówił, że to wyjaśni, a ja mu na to, że nie ma problemu, bo możemy nawet z gościem wyjść na solo, ale nie dotyczyło to zawodnika, więc nie ma problemu. Tam nieraz padały hasła <sprzedaj mu plombę>, ale to nie o to chodzi, bo jak dasz się sprowokować, to się może to obrócić przeciwko tobie. Tutaj nie można mieć pretensji do zawodników słoweńskich, oni grają dla siebie, my dla siebie. Natomiast gdy ktoś w ogóle nie należy do zespołu, coś tam ci pokazuje, to kto to jest?"
Szkoleniowiec biało-czerwonych wielokrotnie podkreślał, że w czasie tego tak trudnego meczu kilkakrotnie, pomimo stawki spotkania, z Serdarusicem wymieniali między sobą grzeczności, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Najpierw Wenta podszedł do stolika sędziowskiego wskazując, że w siatce polskiej bramki jest... dziura, przez co piłka po rzucie karnym egzekwowanym przez rywala wyleciała w trybuny. Powstało małe zamieszanie, bo nie wiadomo było czy jest gol, czy nie. Serdarusic podziękował i potem w rewanżu po jednej z akcji, po której jego szczypiornista upadł na boisko i skręcał się z bólu, pokazazał, że nie było w tym żadnej winy polskiego obrońcy.
"Czapki z głów przed takim szkoleniowcem, który wygrał tyle tytułów. Sam mam ochotę pojechać do Celje i zobaczyć jak on pracuje. Bo jest on, zresztą nie tylko dla mnie, przykładem jak powinno się pracować z zespołem" - zakończył Wenta.