Do najważniejszego, czyli kierowania grupą przestępczą, już się nie przyznał. "Nigdy nie dawałem żadnym osobom pieniędzy na ustawienie wyników meczow. Byłem pośrednikiem w zakresie kontaktów telefonicznych pomiędzy działaczami a sędziami i obserwatorami, lecz z tego tytułu nie otrzymałem żadnych korzyści majątkowych" - kajał się przed sądem Ryszard F.
"Z kopertą nie jeździłem, nie wręczałem korzyści majątkowych. Te zarzuty mnie nie dotyczą. Moja rola polegała na kontaktach, zawsze chętnie porozmawiałem. Ale nie obiecywałem nic nikomu. Jestem ofiarą własnej głupoty polegającej na pomocy innym. Zawsze byłem uczciwy i bezinteresowny, to było wykorzystane przez innych" - przekonywał.
Uważany za ojca chrzestnego mafii w polskim futbolu, "Fryzjer" zeznał, że pomagał działaczom Arki Gdynia. Dzięki temu udało się ustawić spotkania z Zagłębiem Sosnowiec (3.09.2004), Górnikiem Polkowice (1.10.2004) i RKS Radomsko (9.04.2005).
Prezes Arki Jacek M., który również jest oskarżony o handlowanie meczami, poszedł w zaparte. Na pytania sędziego nie chciał odpowiadać. Przeczytał za to oświadczenie, w którym przekonywał, że mecze kupowali... kibice.